Locha Snejpa to blog legendarny. Znajdował się kiedyś pod adresem jan.mylog.pl, ale mylog ma/miał politykę recyclingowania domen, i po dłuższym braku oznak życia ze strony posiadacza bloga, kasował go i oddawał go we władanie innej osobie. Tak stało się z Lochą Snejpa, której małe fragmenty można teraz znaleźć tylko na forach i przypadkowych blogaskach. Przypomniało mi się o Losze niedawno, kiedy znajomy zamieścił na facebooku linka do potwornego tworu fanfico-podobnego o tematyce potterowskiej. Chciałam odpowiedzieć mu linkiem do Lochy, ale okazało się, że blog już nie istnieje.
Ale chwila! Istnieje przecież Internet Wayback Machine! Od jakiegoś czasu link do archiwum Lochy Snejpa krąży po Sieci, a ja w przypływie szaleństwa postanowiłam utworzyć ten mirror dla wszystkich tych, którym się nie chce albo nie potrafią.
Locha Snejpa była jednym z pierwszych blogów, które analizowały i komentowały fanowskie opowiadania ze świata Harry'ego Pottera, zamieszczane na różnych serwisach blogowych. Fanfiki (ang. fan-fiction) były zazwyczaj osadzone w czasie teraźniejszym, czyli podczas nauki Harry'ego i jego przyjaciół w Hogwarcie, albo w erze Huncwotów, czyli szkolnych czasach jego rodziców, Snape'a, Syriusza i Lupina. 98% tych opowiadań było opisami miłosnych podbojów głównej bohaterki, z którą utożsamiała się autorka bloga. (Polecam zapoznanie się z opisem zjawiska "Mary Sue".)

Miłego kwikania!

Wehikuł czasu i bohaterka, która Hermioną pozostaje jedynie z imienia >> 21 października 2006

Blogasek o-jakkolwiek niesamowicie to brzmi- Hermi Huncwotce zanalizowałaLai

Była to srogo wyglądająca kobieta ok 50 z ciasnym kokiem związanym z tyłu głowy(ja bym tak moich kłaków nosić nie mogła no, ale)
-Witam- zaczęła rozmowę-nazywam się Minerwa McGonagall i dzisiaj pomogę ci kupić wszystkie potrzebne akcesoria no i zapoznam cie z informacjami o Hogwarcie. 
Prof. McGonagall- Jednoosobowe Hogwarckie Biuro Informacji i Akwizycji.

Przedmiotem który wybiera do odpowiednich domów jest Tiara Przydziału-stary kapelusz który bez błędnie wyczytuję z naszego mózgu gdzie możemy się znaleźć.
Prawie jak GPS.

Teraz idziemy na ulice Pokątną, tam możesz kupić wszystkie potrzebne akcesoria potrzebne do nauki w Hogwarcie. O już jesteśmy oto dziurawy kocioł-skończyla. No nie powiem ma kobieta gadane, jak zacznie to nie skończy.
Przecież właśnie skończyła. Widocznie jej słowa nadal odbijają się echem w pustej głowie bohaterki.

Weszłyśmy do tego „baru”. Delikatnie mówiąc mi się tutaj nie podobało bo:
1.było brudno.
2. śmierdziało
3.Barman miał garb
4. barman nie ma ok. 6 zębów itp.
Kelnerka miała rozdwajające się końcówki, sprzątaczka połamane paznokcie, a kucharz dziwnie na nią patrzył. 

gapiłam się na przepiękne sklepy, których opisywać mi się z deczke nie chce( sorrrrrrrrrrryy) i szłam, szłam i szlam przed siebie.
„W 80 dni dookoła świata”

Potem łaskawie zostałam poinformowana, że idziemy do banku Gringotta i że takowy bank jest cudowny i bezpieczny i po prostu ach i och!!!!
I ech i ojeju!

No, więc polazłyśmy(a co innego miałabym zrobić)
Mogłaś poczołgać się, podpełznąć, przeturlać się…Anglia to wolny kraj.

W środku było pięknie same marmury (zamurowało mnie a to się rzadko zdarza) 
Marmurowe były nie tylko podłogi i schody, ale też klienci, pracownicy…

poinformowano mnie, że takie małe obrzydliwe stworki, co mi latały i biegały między nogami a sięgały mi do pasa to GOBLINY.
Zbereźne bestyje. Cały bank do dyspozycji, a one akurat między jej nogami musiały się prześlizgiwać. 

Potem pani McGonagall mi powiedziała, że jak dziadkowie dowiedzieli się, że jestem czarownicą(ja oczywiście zostałam jako ostatnia poinformowana o tym, ale to drobiazg no nie?) to mi założyli skrytkę na kasę. 
Fiskalną?

Wreszcie się zatrzymaliśmy. Pufek wysiadł i otworzył skrytkę. W środku było dużo kasy, ładnej kasy, złotej, srebrnej i brązowej kasy. 
Ach, w dodatku wielką i trójkolorową! Jej dziadkowie naprawdę mieli gest.

Mcgonagall Stwierdziła, że najlepsze różdżki sprzedawane są u pana Ollivandera, dlatego właśnie do tego sklepu poszłyśmy. McGonagall wreszcie zatrzymała się przed no…. powiedzmy sklepem.
I otworzyła no…powiedzmy drzwi?

-Witam- rozległ się cichy głos, ja bym tam z zaskoczenia umarła chyba, głosiatko należało do jakiegoś pana z siwiejącymi włosami, a oczy jego świeciły niczym dwa księżyce.
Zapewne światłem odbitym od słońca, które krążyło mu wokół głowy.

Zaczął patrzeć się prosto w moje źrenice, to było straszne. Czułam się jakby mnie ktoś penetrował od wewnątrz, jakby wiedział, o czym w tym momencie myślę, a jednak uparcie podtrzymywałam kontakt wzrokowy, choć nie było to łatwe.
Bo to może po prostu nie był Olivander tylko okulista?

-Ta też jest warta wypróbowania-podał kolejną- Klomb, pióro z ogona feniksa, 12 cali, bardzo giętka
Nie, klomb nie będzie pasował. Ja bym spróbowała rabatkę. Albo od razu ogródek działkowy.

No i tak se próbowałam i próbowałam i lipa.
Lipa też nie pasowała. 

Wzięłam ją od niego i poczułam dziwne ciepło w palcach i mrowienie w okolicach karku.
Olivander się pomylił i dał jej elektrodę.

-ta różdżka jest z drzewa różanego, ma 13 cali, przy skomplikowanych zaklęciach wydaje charakterystyczny świst, a najciekawszy jest jej rdzeń czyli pióro z ogona NIEBIESKIEGO feniksa
Lepsza będzie z sierścią z ogona RÓŻOWEGO łosia. Jak się rzuca zaklęcie to śpiewa „Clementine”.

-Otóż-odpowiedział- niebieski feniks jest jedynym ptakiem w swoim rodzaju. Zrzuca jedno pióro na całe 1000 lat. W twojej różdżce jest właśnie to pióro. Oznacza to, że masz potężną magiczną moc i inne zdolności, o których nie mogę ci powiedzieć, masz bardzo silny charakter, wiele wiedzy, tony odwagi i miliony litrów miłości do przelania na jakąś osobę, po za tym jestes sprytna i trochę przebiegła, ale i lojalności wobec przyjaciół ci nie brak. 
...a poza tym umiesz trzasnąć drzwiami obrotowymi i zaprogramować wideo.

Tiara Przydziału będzie miała niemały problem z przydzieleniem cię do jakiegoś domu, chociaż takiej jak ty to ze świecą szukać.
Chyba że ktoś ma oczy jak księżyce. Taki ma zawsze z górki.

1 września mam stawić się na dworzec King Cross, na peron nr 9 i ¾ , już miałam zapytać się o ten peron, bo takowy oczywiście nie istnieje a psorka po prostu wyparowała
Nie dziwię jej się. Po prostu nie umiała wytrzymać w obecności takiego ideału.

Podeszłam do pierwszej lepsze rodziny i zapytałam, bo widać, że ci też magiczni, było to małżeństwo w średnim wieku, które żegnało swojego syna- wysokiego chłopca, w okularach i rozczochranyh włosach.
Rzeczywiście, wykazywali typowo magiczne objawy.

-a tak po za tym nazywam się Hermiona Granger- podalam im rękę
-James Porter- przedstawił się chłopak, ten sam którego „poznałam” na peronie. Nie należę do niskich osób, ale James był ode nie o prawie pół głowy wyższy. Miał jak już pisałam czarne, rozczochrane włosy, okulary i piwne oczy.
*nuci* „Wehikuł czasu to byłby cud…”

-Remus, Remus Lupin- podał mi rękę następny chłopak, był mojego wzrosu, miał szare, myślące oczy, ciemno blond włosy i mądre czoło. Do tego był bardzo blady i jakby zmęczony.
Oczy i czoło Remusa przejęły funkcję mózgu. Czyżby kolejny wpływ wilkołactwa?

-A ja……nazywam się Peter….nazwiska pewnie nie zapamiętasz ale powiem …..Petegreew(czy jakos tak się to pisze dop. Autorki)- był to niski chlopiec i co tu duzo pisać uroda nie grzeszył.
Tak jak aŁtorka inteligencją.

-Syriusz…….Black- nazwisko powiedział z takim jakimś żalem i smutkiem- pewnie teraz jak już wiesz jak się nazywam nie chcesz ze mną przebywac, rozumiem to……
Syriusz-niechciany, odrzucony na margines społeczeństwa. Jakież to okrutne! 

-No a że jestem w mniejszości to ja może pójdę do łazienki się przebrać-powiedział i wyszłam.
Kto powiedział i czemu ona wyszła? Czuję się taka zagubiona…

Po wykonaniu tej czynności wróciłam do chłopaków, chłopaków potem, jak już pociąg stanąl wysiedliśmy.
…z chłopakami przedtem.

Gdy podeszłam bliżej okazało się, że ma ok. 170cm wzrostu, krótkie czarne włosy i bardzooooooo szare oczy, świecące jak dwie żarówki.
Pewnie krewny Olivandera.

Dosiadłam się tam no i of course się przedstawilam, ale odpowiedz też uzyskałam:
-nazywam się Nimfadora Tonks, ale wole gdybyś mówiła na mnie po nazwisku, bo imię jak przyznasz mam okropneeeeeee………………aaaa ratunku
Czyżby Tonks właśnie sobie uświadomiła, że nie powinno jej tam być?

Najbardziej zastanawiająca była trzecia dziewczyna………..czarne oczy i włosy, blada cera i nienaganne zęby sprawiały, że była doskonałym odbiciem wampira. Najwyraźniej czekała jak to ja wyciągnę do niej rękę……dobrze niech będzie…..zrobiłam to.
I nie odgryzła ci jej?!

-Nazywam się Natasza Yestrodone, ale mów mi Nat lub Nasz jak ci wygodniej
Dobrze, to będę ci mówić Wasz.

Wreszcie podeszła do nas jakaś dziewczyna- nie miły wyraz twarzy, obrzydzenie w oczach, usta wygięte w ironiczny grymas- to wszystko już odpychało od niej, a jej twarz dokańczała sprawę , cała pokryta okropnymi syfami, piegami i pryszczami, duży zakrzywiony nos i wąskie usta………
Jej rodzina mieszkała w chatce z piernika, a babcia zginęła bestialsko zamordowana przez Jasia i Magosię.

-hmmmm…….cóż za wspaniałe spotkanie po latach czyż nie?? Ostatnim razem widziałyśmy się chyba jakieś 5 lat temu czyż nie?? 
-Siedem sklerotyczko
- ah no tak- machnęła ręką- jak to ten czas leci, a ty cały czas taki sam charakter i wygląd
Tak, bo w końcu cztery lata a jedenaście-co to za różnica?

a na samym środku podestu stał stolik a na nim stara, poszarpana tiara. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia- bynajmniej nie pozytywnego. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bardziej ambitnego
Na przykład cylindra?

-Black Syriusz- na „scenę” wyszedł zestresowany chłopak- no tak kolejny Black…..pewnie do Slythe…..a nie zaraz nie, nie, nie zdecydowanie nie tam, odwaga jest, męskość jest GRYFFINDOR!!
Cóż, jak widzę kandydaci do Gryffindoru są sprawdzani wyjątkowo, hm...dokładnie...

-no tak, tak-odezwała się tiara- jesteś mądra, o tak bardzo mądra dobrze by ci było w Rawenclawie, ale widzę tu tez mnóstwo odwagi i męstwa, a sprytu i przebiegłości tez ci nie brak, masz cechy wszystkich domów, chociaż nie w Hufflepuffie nie powinnaś być, masz dziwną moc, o której nie mogę ci powiedzieć, ale to przeważa. Zrobimy tak- byłam potwornie zestresowana, myślałam, że eksploduje- będziesz w Gryffindorze, ale dobrowolnie możesz zawsze zmienić dom na pozostałe dwa(Hufflepuffa nie bierzemy pod uwagę)...
...choć tak właściwie w ogóle nie musisz chodzić na lekcje, no bo po co? Możesz sobie pochodzić po korytarzach, poprzeszkadzać nauczycielom. Wiesz co? Właściwie to zostaniesz dyrektorem, o! Co nam po starym Dumblu! Tylko pamiętaj, nawet nie zbliżaj się do Puchonów, bo Twoja nieziemska moc zapewne ich porazi i uszkodzi.

Minął już miesiąc, 4 tygodnie katorgi z nauczycielami, z nauką i z chłopakami. (...) Teraz jest około 6 rano. Jestem tu dopiero miesiąc a już kocham to miejsce, już myśle jak bez tego miejsca wytrzymam całe wakacje… bez zamku, bez przyjaciół, bez nauki
Cóż, kobieta zmienną jest…

Tonks idzie z Remusem, Lilka z Porterem(dla wyjaśnienia od autorki: oni tutaj są w zgodzie, więc proszę nie sugerować się książkami Pani Rowling)
No racja, po co one komu?

(teraz wyjątkowo z punktu widzenia Syriusza: zdarzy to się pierwszy i być może ostatni raz)
Tak, rozumiem ją. To przecież takie żenujące pisać z punktu widzenia tego wyrzutka, Syriusza.

No tak- jak to zrobić?? Jak poprosić jego kumpele Hermione na ten bal… Pierwszy raz boje się o coś zapytać dziewczyny- ona jest taka ładna i mądra, a jak mnie odrzuci to klapa.
Syriusz nieśmiały…Brakuje jeszcze tylko skromnego Pottera i Snape’a podrywacza.

Natasha miała sukienkę w wiadomym kolorze, czyli czarnym, jednym, a raczej dwoma słowami „mała czarna” leżała na niej doskonale.
Trzema słowami zaczęłaby się marszczyć w talii.

Teraz przyszła kolej na mnie- niebiesko- czarna sukienka do kolan. Według mnie ładna. Dziewczyna też się podobała.
Kupujesz sukienkę- dziewczyna gratis! A to Syriusz będzie miał niespodziankę!

Każdy żył tylko balem. Hermiona nie była inna- od rana mimo swoich przyzwyczajeń, razem z współlokatorkami myła się, czesała, malowała.
Na co dzień bowiem woda i grzebień napawały ją lękiem.

-no wiesz…-strzelił swój szelmowski uśmiech- nie podoba ci się??
W Syriuszu odezwała się autoagresja skierowana w stronę swoich szelmowskich uśmiechów. I dobrze, od dawna im się należało. 

-no to paczka- zwrócił się do wszystkich- idz…
- No to karton- odpowiedzieli wszyscy.

-no nic powiedzmy, że nic między nami nie było Oki??- chciał już chyba przerwać tą grę
Kim jest Oki? To ta dziewczyna, co ją dawali w promocji do sukienki?

-no, więc niech moja służąca ruszy swój zgrabny tyłek i na mój rozkaz pójdzie ze mną po jakiś alkohol…Tak, tak alkohol.
„Hermi, skocz za róg po flaszkę! Albo nie, lepiej dwie! Jedna to mi starczyła jak osiem lat miałem!”

No i poszli…nie żałowali wzięli od razu butelkę czystej na 8-osobowy stolik i zaczęli pić. Lali po równo….około 1 w nocy skończyła się 4 butelka- każdy wypił po pół.
Doświadczeni jedenastoletni alkoholicy. W przedszkolu to musiały być imprezy!

Rezultaty było widać prawie od razu. Dziewczyny siedziały na kolanach u chłopaków(a nie odwrotnie :P) a zwykle najspokojniejsza Natasha weszła na stół i zaczęła śpiewać. Impreza trwała do białego rana, a dla naszej ósemki była ona tylko do 4 nad ranem. Upicie odstawiali cyrki, że aż stali się w centrum zainteresowania,
Hogwart stawia na bezstresowe wychowanie. Nauczyciele ograniczali się do obstawiania zakładów, który z uczniów pierwszy osunie się pod stół. 

-Hej- krzyknął Syriusz- coś się tak wpatrujesz w ten deszcz.
Hermi stwierdziła, że jest spostrzegawczy, zawsze doskonale widział gdzie patrzy....w tym przypadku był to deszcz za oknem.
-Uwielbiam go...i sposób, w jaki olewa wszystko i wszystkich- odpowiedziała nieprzytomnie
-Czyżby to była jakaś iluzja do naszej osoby.
Szanowna Akademio, drodze zebrani, oto została wręczona nagroda im. Wielkiego Szalama w kategorii Dialog Stulecia.

-co się tak wkurzasz...bo ci jeszcze żyłka pęknie- dla Syriusza była to doskonała zabawa...dla dziewczyny wręcz przeciwnie. Jej dobry humor i niczym niezmącony humor ustąpił zdenerwowaniu i chęci urwania głów.
A Hermiona po prostu nie zrozumiała iluzji.

-No …eeee….no, bo ty wiesz jak ja się nazywam- plątała się Hermiona- no…a ty??
-jak to?? Nie wiesz kim jestem?- kpił z niej- nie znasz mnie?
-no…nie znam
-jaka ty zacofana!- jego stosunek do niej coraz mniej jej się podobał- jestem LUCJUSZ MALFOY, zapamiętaj to sobie do końca życia, a może nawet dłużej.
Och, Lucjusz, a to niespodzianka…Ciekawe kogo jeszcze zobaczymy? Może Merlina we własnej osobie?

-Niby czemu mam cię zapamiętać?? Co?? Pan świata z ciebie- nie chciała się kłócić, ale swoje prawa ma, nie pozwoli sobą pomiatać.
Może nie pan świata, ale na pewno bogaty. Może więc warto się jeszcze zastanowić?

-Michaelu to jest Hermiona Granger, pierwsza dziewczyna, której TERAZ nie kręci Black. Smith to GRYFONKA, ale jest w porzo, a zresztą i tak pewnie masz to gdzieś nie??
-Jasne, ziom. Skumałem!

-jeden?- ironiczny uśmiech wstąpił na jego usta- hhmmm….. ja myślałem, że trochę więcej…
-jak to myślałeś?- zaczął ją coraz bardziej intrygować
Na co dzień bowiem nie spotykała się z niczym, co wykazywałoby oznaki procesów myślowych. No, oprócz czoła i oczu Remusa. 

-JA wiem o tobie więcej niż sobie to wyobrażasz… być może nawet więcej niż twoja matka… co zaskoczona?? To ile było tych pocałunków??
-no…trochę więcej niż 1- na jej poliki wpłynął ognisty rumieniec
Ucha też zrobiły się czerwone.

Latałaś za czteroma chłopakami, na początku myślałem, że jesteś kolejną lafiryndą z tej szkoły, ale myliłem się, a to w moim przypadku rzadko się zdarza. Gdy okazało się, że jednak się pomyliłem na trochę straciłam reputację tego nieomylnego… jednak na szczęście szybko to się zmieniło…no, ale dość o tobie- przez jego twarz przemknął nikły uśmieszek- chcesz wiedzieć cos może na mój temat??
Oprócz tego, że czasem się mylę i wtedy przestaję być nieomylny, ale tylko na krótko?

Hermiona właśnie o tym marzyła, chciała go poznać tak jak on znał ją.
Czyli lepiej niż jej matka? Gubię się w tych Ślizgońskich intrygach…

-no…a jak myślisz??- zapytała
Hermiona, niecna istota spotkawszy człowieka myślącego postanowiła wykorzystać jego zdolności do własnych celów.

-powiedzmy, że chcesz…. Jak wiesz chyba nazywam się Michael Smith, jestem Ślizgonem z 5 klasy… przede mną SUMY wiem… ale nie martwię się o to. O dziwo nie pochodzę z w pełni czystokrwistej rodziny… ale wiesz to TYLKO TY i niech tak zostanie, po za tym moja rodzinka nie należy do wspaniałych… jeśli w ogóle to coś można rodziną nazwać. 
Ojciec… ojca nie ma, on dla mnie nie istnieje, matka… wstrętna wariata maltretująca mnie psychicznie przez bite 7 lat, teraz uciekłem od tego, ale na wakacje nadal wracam do domu ale to się zmieni, zmieni już niedługo. Mam zamiar się wyprowadzić, może kupię sobie cos małego. W sumie chociaż mam echem… dziwną rodzinkę to kasy mamy jak mało kto, tylko po co mi to kiedy nawet nie mogę z niej korzystać?? Kiedy tylko trafiłem do Hogwartu myślałem, że się wyrwę od tego koszmaru, udało się. Wreszcie stałem się szczęśliwy
Hermiona w tym momencie poczuła się jak jednoosobowa grupa wsparcia.

-nie...nie powinieniem ci tego mówić...cholera teraz będzie o tym wiedzieć cała szkoła...Do Widzenia
Do Widzenia? Zaraz, zaraz. To on w dodatku siedzi?!

I odszedł...odszedł jekby nigdy nic rzucając którkie dwa słowa...niby nic nie zrobił w sumie nic, niczym nie zawinił...poprostu ją olał. Olał jak najgorsze ścierwo, ale w sumie wogole sie nie znali, może inaczej- on ją znał a on dla niej był zupełnie kims nowym, nieznanym, ale bardzo ciekawym, inspirującym. Był jak najlepszy przyjaciel, jakby się znali od wieków.
Wszyscy przyjaciele mieli zwyczaj olewać ją i traktować jak ścierwo. To właśnie kochała w nich najbardziej.

postanowiła wrocić i mimo swojej dumy pogodzić się z Huncwotami. Powoli wróciła do PW.
-zarty debili-wypowiedziała hasło.
Gryffindor błyszczał inwencją…

Tylko jest jedna mama stprawa- to z nią ta trójka może się lizać a nie z nim, on był spychany na drugi plan bo ona była ładna...
Oj, Peter nie tragizuj, trochę makijażu, może nowa fryzura i na ciebie też na pewno zwrócą uwagę! 

W spódniczce nawet nie chodziła na lekcje- wszystkie laski w spódniczkach od mundurku tylko ona w normalnych jeansach, wszystka cos raz miały na sobie coś różowego, ona od dawien dawno (nie sięga nikt już pamięcią tego dnia) nie miała na sobie nic koloru tak specyficznego jakim jest różowy. A te lafiryndy w spódniczkach przypominającymi pasek a nie spódnice i bluzkach z dekoltem do pasa miały największe powodzenie.
A szkolne szaty wymarły czy ktoś na rzecz różowej rewolucji uroczyście spalił je na błoniach?

Hermiona zamiast atakować z całej siły (znaczy z całej swojej mocy;]) wystrzeliwywała lekkie Expeliarmusy, które i tak Sam odbijała (a że cela nie miała to odbicia leciały w jezioro wykańczając kałamarnice;
I gdzie w takich momentach podziewa się Greenpeace?

-Ej tam coś jest- powiedział pierwszy
-Ej może to on...- drugi
-Ej no coś ty!
-A no może nie
-HAHA PRZERWAŁES ZABAWĘ!- krzyknął pierwszy
-co?? jaką zabawę?? To myśmy się w coś bawili??
-nie powiedziałeś EJ debilu
„Z gier i zabaw Gryffindoru”

Jak powiedział pierwszy tak też zrobili. Gdy wyszli z cienia okazało się, że byli to dwaj przyjaciele Hermiony- Syriusz Black i James Potter(wiem, że to było do przewidzenia:P)
Ach, a już myślałam, że to w końcu będzie Merlin…

-Hermi...Hermionko...co się stało- zapytał chłopak kucając obok niej
-Ja...ja nic nie pamiętam...ja nie wiem kim ty jesteś a czuję...że...że...powinnam!!!
-Chodź do zamku a sobie wszystko przypomnisz...
-ja....ja nie wiem czy mogę ci ufać!!! Nie wiem, kim jesteś!!! A ten drugi, który z tobą był tak się na mnie patrzył....jakbym była idiotką albo kimś gorszym!!!
James nigdy nie był dobry w ukrywaniu swoich uczuć.

Mimo wszystko, mimo całej tej „większej” sympatii i tak Hermiona nie wykazywała jakiś większych skłonności do jawnego flirtu. I bynajmniej nie dlatego ze miałaby się tego wstydzić (przecież ¾ dziewczyn z Hogwartu i poza też chce się z nim umówić)
Pozostała ¼ także, ale jeszcze o tym nie wie.

Miał pecha i spotkał... nauczyciela. Ale ile by dął żeby był to każdy inny nauczyciel. Byle by tylko nie ten, na którego trafił. Byle by nie Robert Serth( cos o nim w notce z września). Co najdziwniejsze nie wyglądał jak nauczyciel, który tylko przyszedł patrolować korytarze. Jego oczy były czerwone i świeciły niczym dwie żarówki i ciemności. 
Albo to jakaś epidemia albo co drugi człowiek w Hogwarcie to bliższy lub dalszy krewny Olivandera.

Szli szybkim, energicznym krokiem do gabinetu dyrektora. Wreszcie dotarli profesor McGonnagal powiedziała hasło i weszli do środka. Syriusz w tym gabinecie nie był po raz pierwszy. Przecież on i jego paczka byli tu stałymi tubylcami ;)
Otworzyli nawet kramik z pamiątkami dla turystów.

Oczywiście drzwi do gabinetu były zamkniętę, ale profesor McGonagal kulturalnie zapukała i....o dziwo dostała odpowiedź.
-Proszę
No tak, zwykle to James z Syriuszem sprzedawali bilety.

- Tego „zaniemognięcia nie rozumiem” właśnie.... ale o tym zaraz. Więc ja może jednak z panem Blackiem się dogadam i cosik zrozumiem. Proszę Syriuszu...
Dumbledore przeszedł na Hagridowy slang?

- Eee... ale niby o co?- „błyskotliwa” odpowiedź, czyż nie??
Zdolność skupiania uwagi Syriusza ograniczała się do bieżących trzydziestu sekund. Dawno zapomniałby swojego imienia, gdyby nie to, że James od czasu do czasu je powtarzał.

- A to proszę usiąść, bo to długo potrwa... i ja prosiłbym bez kar cielesnych. 
- BLACK!! Opanuj się!!- psorka nie uznawała takiego typu żartów ( no chyba, ze to nie był żart;p)
Syriusz i jego mroczne pragnienia. Dozwolone od lat 18.

- Cóż...z tego, co mówiłeś dowiedziałem się... wiele. I dziękuję za taką szczerość. Osobiście uważam, ze jesteście przewrażliwieni i ze Hermiona wcale nie ...jak to ująłeś ..puszczała się ze ślizgonami w końcu...a z resztą, co ja będę tu tłumaczył. Taki przystojniak jak ty przecież nie będzie słuchał takiego starego pryka jak ja. Cóż... już zapomniałem jak to mieć kontakt z dziewczynami, kobietami raczej- Syriusz uniósł brwi i patrzył zdziwiony- Syriusz spokojnie mnie o nic nie chodzi... ta dzisiejsza młodzież... tylko jedno im w głowie. 
Oj, Albusie coś kręcisz…

- Chociaż powiedzmy, ze w tym wyjątkowym przypadku Hermionie daruję. Myślę, że powodem jej zapomnienia nie jest zaklęcie lecz po prostu zwykłe uderzenie się w głowę. Parę takich przypadków już mieliśmy tu w szkole
-Czyli jak temu zaradzić?
-Uderzyć się jeszcze raz
Cóż, nawet w Hogwarcie standardy służby zdrowia pozostawiają wiele do życzenia.

-Oj Black, Black....z tak błahego powodu od razu do dyrektora poleciałeś? Niepotrzebnie. Myślisz, ze ona pierwsza? Rano się nią zajmę... 
-powiedziała Pani Pomfrey wyjmując młot do kruszenia murów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz