Locha Snejpa to blog legendarny. Znajdował się kiedyś pod adresem jan.mylog.pl, ale mylog ma/miał politykę recyclingowania domen, i po dłuższym braku oznak życia ze strony posiadacza bloga, kasował go i oddawał go we władanie innej osobie. Tak stało się z Lochą Snejpa, której małe fragmenty można teraz znaleźć tylko na forach i przypadkowych blogaskach. Przypomniało mi się o Losze niedawno, kiedy znajomy zamieścił na facebooku linka do potwornego tworu fanfico-podobnego o tematyce potterowskiej. Chciałam odpowiedzieć mu linkiem do Lochy, ale okazało się, że blog już nie istnieje.
Ale chwila! Istnieje przecież Internet Wayback Machine! Od jakiegoś czasu link do archiwum Lochy Snejpa krąży po Sieci, a ja w przypływie szaleństwa postanowiłam utworzyć ten mirror dla wszystkich tych, którym się nie chce albo nie potrafią.
Locha Snejpa była jednym z pierwszych blogów, które analizowały i komentowały fanowskie opowiadania ze świata Harry'ego Pottera, zamieszczane na różnych serwisach blogowych. Fanfiki (ang. fan-fiction) były zazwyczaj osadzone w czasie teraźniejszym, czyli podczas nauki Harry'ego i jego przyjaciół w Hogwarcie, albo w erze Huncwotów, czyli szkolnych czasach jego rodziców, Snape'a, Syriusza i Lupina. 98% tych opowiadań było opisami miłosnych podbojów głównej bohaterki, z którą utożsamiała się autorka bloga. (Polecam zapoznanie się z opisem zjawiska "Mary Sue".)

Miłego kwikania!

Pechowy dzień Hermiony >> 27 maja 2006

Dzisiaj blogasek o Hermionie biorącej ślub z Voldemortem. Znaleziony przezKatalkę. Dziękujemy! :)
Zanalizowała: Locha Snape'a.



Pani Weasley gotowa pomóc, ale ja nie chciałam zawracać jej głowy i tak przecież musi opiekować się siódemką swoich dzieci.
Tak, zwłaszcza Bill i Charlie wymagają bezustannej opieki i wycierania nosków.
***

Nagle na schodach ujrzałam twarz chłopca, który patrzył prosto na mnie. Natychmiast odwróciłam głowę w drugą stronę jak gdyby nigdy nic. On dalej na mnie patrzył tym swoim zwrokiem.
Zaworkiem patrzył, bo mu głowa w schodach utknęła.
***

Może to z mojej szafy, raczej nie szafy tylko kominka, musiałam wstawić tam drzw, żeby żadna z moich mugolskich koleżanek, nie odkryła, że jestem czarownicą.
Kominek to niebezpieczna rzecz: przez niego każdy może poznać, że jesteś czarownicą.
***

- Mamo, a gdzie są Państwo Weasley?
- Nie było ich dzisiaj u nas, pewnie ci się przyśnili.
Przyśnili jak to możliwe nigdy dotąd nikt mi się nie śnił. Jak to możliwe?
Biedna Herma. W wieku 17 lat pierwszy raz ktoś jej się przyśnił. Trauma.
***

Wszystko się kręciło mi się w głowie np. jak ten sen, co on miał znaczyć??
Nie mam pojęcia, bo się wszystko miesza mi się.
***

Z wielkich dzwi wejściowych wyłoniła się postać chłopca. Wiem ta sylwetka kogoś mi przypominała. Tylko kogo?
No jak to? To ten od zaworka. Najpierw głowa w schodach, teraz postać w drzwiach.
***

Zrobilo sie nieprzyjemnie cicho. Szybko wybieglam z biblioteki, ale nie moglam sie wydostac. Drzwi byly zamkniete.
Hermiona zawsze była zdolna. Nie może się wydostać, ale wybiega.
***

Probowalam uzyc czaru "Alahamora", ale nic z tego.
Nie chcę nic sugerować, ale może "Alohomora" zadziała?
***

I w tej chwli obrocilam sie i ujzalm Ronina!! Prawie zawalu dostalam widzac go. On jakby niesluchajac mojego krzyku zapytal spokojnie:
- Nie boisz sie, ze cos moze ci sie stac?? Sama posrod wielkiej bblioteki tylko ty i ja. Widzialm w jego mine zadowolenie.Z czego sie tak zadowalil??
Czyżby autozadowalenie? Świnia.
***

Zawial chlodny wietrzyk i wlosy wpadly mi do ust.
Pech. Mam nadzieję, że to były jej włosy. 
***

Szlam powolnym krokiem przez korytarz. Czulam spojrzenie calego Hogwartu na moim ciele. Czy to bylo zle czy dobre??
Raczej złe. Lubieżne spojrzenia Zamku na ciele to chyba nic pozytywnego.
***

Zdjęto mi buty podłoga była ślizka , jakby ktoś ją przed chwila naoliwil.
Pewnie skrzypiała w zawiasach.
***

Pierwsze wrażenie bo oniemiło. Nic z ciebie nie wydusilam. Ściany były wyłożone szcerym marmurem.
Nic z siebie nie wydusiła? Może i dobrze. W końcu milczenie jest szczerym złotem.
***

Jedna podłużna , gruba, dębowa szafa otworzyła się , a w niej było wiele bluzeczek, sukienek, spódniczek. Byłam w raju, a zarazem coś mnie nie pokoiło.
Nie-pokoiło? Bo to garderoba była, a nie pokój.
***

Wszyscy zaproszeni goście byli dziwnie znojomo ubrani. Wiekszość z nich miała założone kapturu n a głowie i ciemne peleryny.
Rzeczywiście dziwnie znajomo. Ku Klux Klan?
***

Niech Cię to nic nie obchodzi moja Mała
- Ja nie jestem twoją Małą , nazywam się Hermiona i powinneś to wiedzieć
- Od dziś zwać będziesz się Terkiszia Riddle.
A to niespodzianka. Zazwyczaj po ślubie zmieniamy tylko nazwisko. Ale Riddle zawsze był oryginalny...
***

zmienisz się na zawsze w moją żonę , a później podbijemy cały świat, wszyscy będą bać się dwójki najpotężniejszych czarodziejów, mam na myśli Ciebie i mnie, tak jakiedyś wróci moja sława, będą siębać wymawiać nasze imiona.
No, imię Terkiszia rzeczywiście może budzić lęk...
***

Dreszcze przeszedły mnie po ciele, już nie wiedziałam co powiedzieć......
A mnie przeszł kfik. Też po ciele.
***

Gdy byłam już gotowa , ludzie Voldemorta pokazali mi jak mam iść tu zrobić skłon, tu zatrzymac się i zapozować do zdjecia.
No, no. Profesjonalna sesja. Tylko te skłony do zdjęcia trochę mi Playboyem zalatują...
***

Największym było to że za chwile mam wyjść za mąż !! I to z człowiekiem (On jest człowiekiem?)
Ślub z człowiekiem. Faktycznie pech.
***

Aż w koncu ogłuszona(ale nadal słyszałam, chociaż nie w pełni), niemowa, zostałam zamknięta w tym niewidocznym łóżku które z każdą minutą robiło się coraz ciemniejsze.
Ślub z człowiekiem, zamknięcie w ciemnym tapczanie - zaprawdę, pechowy dzień.
***

Za na prawej ręce na tym samym palcu pojawił mi się sygnat w kształcie smoka (lub węża) jeśli był to CZechosłowacki Mung to symbol mojej przyjaciółki Emily.
Jeśli to jest Czechosłowacki św. Mung, to ja chcę na oddział intensywnej terapii. Ah, joj.
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz