Locha Snejpa to blog legendarny. Znajdował się kiedyś pod adresem jan.mylog.pl, ale mylog ma/miał politykę recyclingowania domen, i po dłuższym braku oznak życia ze strony posiadacza bloga, kasował go i oddawał go we władanie innej osobie. Tak stało się z Lochą Snejpa, której małe fragmenty można teraz znaleźć tylko na forach i przypadkowych blogaskach. Przypomniało mi się o Losze niedawno, kiedy znajomy zamieścił na facebooku linka do potwornego tworu fanfico-podobnego o tematyce potterowskiej. Chciałam odpowiedzieć mu linkiem do Lochy, ale okazało się, że blog już nie istnieje.
Ale chwila! Istnieje przecież Internet Wayback Machine! Od jakiegoś czasu link do archiwum Lochy Snejpa krąży po Sieci, a ja w przypływie szaleństwa postanowiłam utworzyć ten mirror dla wszystkich tych, którym się nie chce albo nie potrafią.
Locha Snejpa była jednym z pierwszych blogów, które analizowały i komentowały fanowskie opowiadania ze świata Harry'ego Pottera, zamieszczane na różnych serwisach blogowych. Fanfiki (ang. fan-fiction) były zazwyczaj osadzone w czasie teraźniejszym, czyli podczas nauki Harry'ego i jego przyjaciół w Hogwarcie, albo w erze Huncwotów, czyli szkolnych czasach jego rodziców, Snape'a, Syriusza i Lupina. 98% tych opowiadań było opisami miłosnych podbojów głównej bohaterki, z którą utożsamiała się autorka bloga. (Polecam zapoznanie się z opisem zjawiska "Mary Sue".)

Miłego kwikania!

Nienawiść do rzeczy czyli atak klonów. >> 16 września 2006

Dzisiaj blogasek znaleziony przez Ewek. Dziękujemy!
Analiza może nie najwyższych kwików, ale Locha ma aktualnie inne rzeczy na głowie, a chce utrzymać cotygodniowy rytm wklejania.
Przy okazji chciałam pogratulować moim nowym Analizatorkom. Jesteście borskie, dziewczyny, a ostatnie analizy udowodniły, że mój wybór był znakomity :)
Zanalizowała: Locha S.

***

Usłyszałam budzik. Jak ja go nienawidze.
Nienawiść do przedmiotów martwych. Pierwszy objaw obłędu.

Kate latała po całym domu z nadmiarem energii.
Za rączkę.

Zszedł ze mnie, a ja zwiałam do mojego pokoju. Jak ja go nie lubie.
Budzik, pokój - jak ja ich nienawidzę!

Nie chodzi mi o pokuj bo mój jest śliczny, ale nie lubie Blacka.
O. Dziękujemy za wyjaśnienie.

Wezwalam swoją sowę SMS (Super Mega Sowa). Zarty żartami ale na prawdę nazywała się Send.
My wysyłamy sms-y, ale czarodzieje poszli o krok dalej - oni je wzywają.

Spojżałam na zegarek.
Z nienawiścią.

Nadeszła dziesiąta.
I ma w ryj. Godzin też nienawidzę.

Zeszłam na dół, na stolejuż leżały talerze.
Dopiero ranek, a te już leżą. Też mają w ryj.

Usłyszałam, że ktoś wychodzi z pod prysznica. Był to Black owinięty najmniejszym ręcznikiem na świecie.
Pożyczalscy mu utkali.

Próbowałam wyjść ale nie mogłam. Od tyłu podszedł do mnie Syriusz i mnie objął.
Z przodu Black, z tyłu Syriusz. Atakują klony.

- Spokojnie. Nic ci nie zrobie.
- Zostaw mnie.
- Ładna jesteś.
Otworzyła zamek i mnie wypuścił.
Trzeci klon Blacka. Tym razem - rodzaju żeńskiego.

Pojechaliśmy w stron ezamku.
Jechaliśmy e-karocami. Nazywały się Sand Maile.

Witaj Meredith
Kocham cię z całego serca. Wiesz dobrze o mojej przyjaciółce której nie znasz bo żadna z nas nie chciała żebys poznała się z jej synem.
Wiesz o przyjaciółce, o której nie wiesz.

Byłyśmy w tym samym czasie w ciaży. Przyznam że by łam wtedy pijana.
Przez 9 miesięcy.

Tak wiem ze to szkodzi szczególnie dziecku ale nie mogłam się powstrzymać.
No, temu dziecku poważnie zaszkodziło...

- Jaki śliczny! - zawyła Kate
Do księżyca.

Usiedliśmy pod drzewem paczki.
Drzewo paczki, drzewo listu. Te nowocześniejsze to drzewa maili.

Co mi strzeliło do łba? Żeby pić w czasie ciaży i zaręczać nienarodzone dzieci?
E, nic takiego. Drobiazg.

Popatrzyłam na Syriusza, znaczy Blacka.
Klony Blacka zaczynają się mieszać.

- Może... - nie dokończył bo przyszła reszta paczki. Szczerze to nie byłam zadowolona. Właśnie ustalaliśmy swoją już, ustalona, przyszłość.
My tu ustalamy ustalone, a tu poczta doręcza paczki. Chamstwo.

Nie wiedziałam gdzie się ukryś więc pobiegłam do sowiarni.
Czyli do Centrum SMS-ów.

Wzięłam swoja sówkę JJ(czyt. dzi dżi) dałam jej list i wysłałam.
Dżi Dżi to chyba raczej GG? Sowy sms-y, sowy maile, pora na sowy-komunikatory. Czarodzieje idą z duchem czasu.

- Czemu ciebie i Syriusza nie było na lekcjach? - zapytała
- Blacka też nie było? - zdziwiłam się
Oho, jednen z klonów wagaruje.

Od dzis się nim interesuje. Nie nie było go ze mną bo byłam sama nielicząc stu sów.
Sto sów! Zapchana skrzynka z sms-ami.

Huncwoci zmienili swoje pióra na żółwie tylko troche je ulepszyłąm. Był to budzik w kształcie żółwia który strasznie głośno dzwonił.
Za co oczywiście dostał w skorupę.

Byłyśmy we trzy i nagle wokół nas wyrosli Ślizgoni.
I zaczęli szumieć zielonymi gałązkami.

Na mieście najpierw poszłam do kina na romantyczną komedię, która wcale nie była śmieszna Po filmie poszłam na skwr.
A po skwr na wrtk.

Kolacje zjadłam w milczeniu myśląc o Macie.
Mata też pewnie sobie czymś zasłużyła na łomot.

- Zero pytań. - z góry ostrzegłam
- Tylko jedno góra dwa. - prosiał
Oprosił się, ale były tylko 1 czy 2 prosięta.

Właśnie musze zapytać się Blacka co mi dał do picia. Po śniadaniu dowiedziałam ze dał mi piwo najmocniejsze jakie było za co dostał z pięsci w twarz.
Piwo też powinno dostać. W szyjkę.

Poszliśmy po kufry i spotkaliśmy się pod samochodem taty.
Znów Pożyczalscy? Czy to samochód taki olbrzymi?

- Moje córeczki - i pocałowała nas w głowę.
Jedną. Byłyśmy bliźniaczkami syjamskimi z jedną głową.

Siedział jakieś tzry przedziały dalej w towarzystwie Malfoya, snapa, Narcyzy, Beathris (nie wiem jak się to pisze) i jakiś innych ludków.
Ludków? Pożyczalscy! Ale "snap" wie, jak się pisze.

- Właśnie ten cały Mat to typowy slizgon nie wa... - próbowała Lily
- Ale przyznaj że jest przystojny. - przerwałam jej i się dobiłam.
Seppuku.

Opowiedziałam jej wzsystko bez szczegółów. Bałam się że będzie na mnie zła za łazienkę i pociąg.
Oho, czyli łazience i pociągowi też się dostało. Ech, ta nienawiść do przedmiotów martwych...

Pocieszyłam się też tym że jutro na lekcjach zrobie rozrube. Fajnie będzie.
Wszystkie ławki i tablica dostaną w mordę.

Cholerny budzik.
Kopa mu!

Dziś jest pierwszy dzień szkoły! Przez mycie się, ubieranie, całą droge do WS i do rozdania planów powtarzałam sobie "Dziś nie zrobie gnoju, dziś nie zrobie gnoju".
Hmm. Są na to jakieś środki farmakologiczne, o ile wiem...

Po całej WS latały moje zdjęcia w piżamce.
To już wieczór, zdjecia przebierają się w piżamki i idą spać. Oczywiście przed snem dostają lanie.

- BLACK, POTTER POJEBAŁO WAS?! CO TO MA ZNACZYĆ?
- Już ci mówiłem ładnie ci w tym i chciałem zeby wszyscy to zobaczyli.
- Super, a teraz zamknij pyski i natychmiast mi to zdejmijcie.
Zamknij pyski, klonie i rozbieraj mnie, ale już!

Po 15 minutach rozpoczął sie mecz. Na każdą bramke się cieszyłam i Gryfonów i Ślizgonów.
Skończyło się remisem a ja umarłam ze szczęścia.

Na te słowa splunełam mu w twarz. Nigdy nie byłam taka kobieca jak Kate. Chyba sie wściekł bo brutalnie zdjał mi koszule.
Oznaka złości: rozbieramy ludzi.

wybuchłam płaczem i przytuliłam się do Syriusza. On pocałował mnie w głowe i dał swoją bluzę zabierając resztki bluzki.
Jako relikwie.

Hariet już nie będzie chciała mnie znac. Ona kocha Blacka a ja ją.
Skomplikowane jak M jak miłość.

usziadłam na schodach. Zdjełam but i skarpetę. Noga po prostu puchła mi na oczach.
W sumie to oczy powinny od tego puchnąć...

- Nie ma mowy. Idziemy do SS (Skrzydło Szpitalne dla ciemniaków)
A tych inteligentnych gdzie kładą?

Musze zacząć albo pogadać o tym z Dumbledorem. Jednak do końca roku jeszcze dwa lata, aż dwa lata.
A do końca tygodnia jeszcze 4 tygodnie.

Wystałwiłam mu język i zaczęłam jeść.
Język na surowo. Mniam.

- pamietasz jak przed eliksirami popłynęła mi łaza?
Nie pamiętam. Akurat zalewała mnie krewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz