Blogasek wyszperany przez Dione. Kwiczymy dziękczynnie!
Już dział "o mnie" jest intrygujący - " Ginny Lily Potter, wielka Czarna Pani. Wiek: niedawno 11 lat teraz 15 dzięki mojemu przyjacielowi Severusowi Snape". To naprawdę trzeba zabaczyć! KLIK
***
Wzrok Snape powędrował do jej oczu.
[Wędrujący wzrok Snape. Mruu…]
***
Poprzez chimerę podeszli do drzwi.
[Chimery jako tunele. Niezły pomysł.]
***
Albus potrzedł do jednej z półek i dął z niej starą i połataną tiarę.
[Krótko mówiąc – Albusowi zrzedła mina, gdy musiał zadąć w tiarę.]
***
- On zawsze nazywał się Voldemort? – Zapytała Ginny
- Nie – oznajmił po chwili ciszy – Nazywał się Tom Marvolo Rieddle.
[Yeah! Jak nie Rigiel, to Rieddle. Lubię taką inwencję autorów!]
***
Ginny musiała wszystko przemyśleć... Powiedziała Albusowi, że chce się wybrać do domu Syriusz. Nie chciała znów zrobić afery swoim wyglądem, wolała tylko porozmawiać z Syriuszem. Bo jeśli znał jej rodziców to może w końcu się otworzy i powie jej, kim była Evans.
[Bądźmy dobrej myśli. Syriusz jako dom zapewne może się otworzyć.]
***
Ginny deportowała się prosto do jego pokoju. Nikogo tam nie było. Ginny usiadła na łóżku, ale wcześniej kłaniając się hipogryfowi.
[Nikogo tam nie było. W końcu – czymże jest hipogryf? Nawet, jak jest, to nie rzuca się w oczy.]
***
- Ginny, co ci się st... – powiedział Lupin
- Wiesz ja wole mieć swój naturalny wiek – przerwała mu Ginny a jej głosu uniósł się.
[Ja też wolę.]
***
Gdy kupiła wszystkie potrzebne przyrządy znalazła miłą lodziarnię Floriana Fortescue. Zjadła tam obiad i kupiła kilka trochę jedzeni, aby jutro nie umrzeć z głodu.
[Lody jako jedzeni na później? Interesująca dieta.]
***
Ginny zauroczona ruszyła do sklepu ze zwierzętami, aby zapomnieć o przepięknej miotle. Na wielu półkach w klatkach leżały różne rodzaje szczurów. Ze sklepienia w drugiej części sklepu, wisiały różnej wielkości i różnego koloru sowy.
[Leżącego szczura lub wiszącej sowy radziłabym nie kupować. No, chyba, że na Opiekę Nad Martwymi Zwierzętami.]
***
W tej części sklepu strasznie śmierdziało. Niektóre sowy miały w dziobach martwe zwierzęta. Jedna była wyjątkowo śliczna: biała w czarne paski.
[A jednak! Śliczne martwe zwierzę.]
***
Ginny otworzyła szafę by sprawdzić czy może tam włożyć nowe książki i jedzenie. Na szafie położyła nowa sowę, która pochuchiwała radośnie. Jeszcze nie wiedziała, jakie da jej imię.
[Proponuję coś w stylu Almost_Dead albo Nie Żyje Ale Jeszcze Chucha.]
***
Spojrzała na swoje rude włosy, które teraz były potargane przez wiatr. Nie mogła znieść tego widoku. Ścisnęła pięść i uderzyła ją w lustro, które rozbiło się na małe kawałeczki.
[Oj. Nerwy, nerwy…]
***
Ginny spojrzała na sowę, która wyraźnie przestraszyła się potłuczonego szkła i zaczęła dziobać kratę. Była ona już zmęczona, położyła się spać.
[Trudno dociec, czy to Ginny, sowa, czy krata były zmęczone, ale wiem jedno – ta sowa będzie jednak żyła.]
***
Wzięła jedzeni, które przedtem kupiła i szybko zjadła śniadanie. Wzięła panier i pióro, uznała, że napisze list do Drako.
[Przedwczorajsze lody na śniadanko – mniam! I na dodatek w panierce.]
***
Proszę Drako pomórz mi.
[O borze, mi też dopomórz…]
***
Jutro wracam do Voldemorta. Zapytaj go czy mogę, przecież wiesz, jaki on jest. A no i właśnie mam teraz tyle lat, co ty dzięki Severusowi, Snap'owi, pamiętasz jak kiedyś przyszedł do nas? Było zabawnie, wtedy też objawiała się moja moc... Teraz mam grube ciemno rude włosy i zamiast niebieskich oczu mam orzechowe – ciekawe prawda??
[Bardzo ciekawe. Wynika z tego, że z wiekiem zmienia nam się kolor oczu. Locha też poczeka. Może w końcu zmienią jej się na różowe?]
***
- Ginny chciała od ciebie eliksir harygenowy – rzekł Albus.
[Eliksir z genami Harry’ego? Co to się dzieje, nawet czarodzieje eksperymentują genetycznie…]
***
- Za dziesięć minut będę musiał dodać twoją krew – powiedział Snape głosem pełnym podniecenia – to jak, do którego z domów chcesz należeć?
Na jego twarzy pojawił się wyraz nienawiści.
- Do, Slytherina, bo innego wyjścia nie ma – bąknęła cicho.
- A wiesz, że ja jestem tego domu opiekunem? – Zapytał Severus
- Tak, to ty – rzekła.
[Tak, to on.]
***
- To Rebus Lupin – powiedział, gdy przechodzili obok bladego mężczyzny.
[Rebus Lupin, Tomek Zagadka. Ech, tajemniczy czarodziejski świat…]
***
Ginny tkwiła w domu Voldemorta co było dość nudne.
[Voldi to w ogóle nudny facet jest.]
***
Ponoć Lucjusz latał, z, śmierciorzetcami bawiąc się jakimiś, mugolami.
[A Lucek to z kolei zabawowy typ.]
***
W tamtym roku szkolnym Moody był pod działaniem zaklęcia „Imperium”
[Imperium kontratakuje, a locha już nie mooooże….]
***
był zamknięty w kufrze przez parę miesięcy jego miejsce zajął młody Crouch, który stał się rośliną przez, dementorów.
[No co? I dementor może lubić zielarstwo.]
***
Drako, który nie wytrzymał wyłonił się spośród śmierciorzerców rzucił się na swego ojca. Ginny zrobiła to samo, co Voldemort krzyknęła Crucio. Tak jak przedtem cała świeciła i wisiała w powietrzu.
[Jakieś dziwne to Crucio. A la neon?]
***
Ciąg dalszy nastapi niechybnie. Ten blogasek to kopalnia kwików.
Już dział "o mnie" jest intrygujący - " Ginny Lily Potter, wielka Czarna Pani. Wiek: niedawno 11 lat teraz 15 dzięki mojemu przyjacielowi Severusowi Snape". To naprawdę trzeba zabaczyć! KLIK
***
Wzrok Snape powędrował do jej oczu.
[Wędrujący wzrok Snape. Mruu…]
***
Poprzez chimerę podeszli do drzwi.
[Chimery jako tunele. Niezły pomysł.]
***
Albus potrzedł do jednej z półek i dął z niej starą i połataną tiarę.
[Krótko mówiąc – Albusowi zrzedła mina, gdy musiał zadąć w tiarę.]
***
- On zawsze nazywał się Voldemort? – Zapytała Ginny
- Nie – oznajmił po chwili ciszy – Nazywał się Tom Marvolo Rieddle.
[Yeah! Jak nie Rigiel, to Rieddle. Lubię taką inwencję autorów!]
***
Ginny musiała wszystko przemyśleć... Powiedziała Albusowi, że chce się wybrać do domu Syriusz. Nie chciała znów zrobić afery swoim wyglądem, wolała tylko porozmawiać z Syriuszem. Bo jeśli znał jej rodziców to może w końcu się otworzy i powie jej, kim była Evans.
[Bądźmy dobrej myśli. Syriusz jako dom zapewne może się otworzyć.]
***
Ginny deportowała się prosto do jego pokoju. Nikogo tam nie było. Ginny usiadła na łóżku, ale wcześniej kłaniając się hipogryfowi.
[Nikogo tam nie było. W końcu – czymże jest hipogryf? Nawet, jak jest, to nie rzuca się w oczy.]
***
- Ginny, co ci się st... – powiedział Lupin
- Wiesz ja wole mieć swój naturalny wiek – przerwała mu Ginny a jej głosu uniósł się.
[Ja też wolę.]
***
Gdy kupiła wszystkie potrzebne przyrządy znalazła miłą lodziarnię Floriana Fortescue. Zjadła tam obiad i kupiła kilka trochę jedzeni, aby jutro nie umrzeć z głodu.
[Lody jako jedzeni na później? Interesująca dieta.]
***
Ginny zauroczona ruszyła do sklepu ze zwierzętami, aby zapomnieć o przepięknej miotle. Na wielu półkach w klatkach leżały różne rodzaje szczurów. Ze sklepienia w drugiej części sklepu, wisiały różnej wielkości i różnego koloru sowy.
[Leżącego szczura lub wiszącej sowy radziłabym nie kupować. No, chyba, że na Opiekę Nad Martwymi Zwierzętami.]
***
W tej części sklepu strasznie śmierdziało. Niektóre sowy miały w dziobach martwe zwierzęta. Jedna była wyjątkowo śliczna: biała w czarne paski.
[A jednak! Śliczne martwe zwierzę.]
***
Ginny otworzyła szafę by sprawdzić czy może tam włożyć nowe książki i jedzenie. Na szafie położyła nowa sowę, która pochuchiwała radośnie. Jeszcze nie wiedziała, jakie da jej imię.
[Proponuję coś w stylu Almost_Dead albo Nie Żyje Ale Jeszcze Chucha.]
***
Spojrzała na swoje rude włosy, które teraz były potargane przez wiatr. Nie mogła znieść tego widoku. Ścisnęła pięść i uderzyła ją w lustro, które rozbiło się na małe kawałeczki.
[Oj. Nerwy, nerwy…]
***
Ginny spojrzała na sowę, która wyraźnie przestraszyła się potłuczonego szkła i zaczęła dziobać kratę. Była ona już zmęczona, położyła się spać.
[Trudno dociec, czy to Ginny, sowa, czy krata były zmęczone, ale wiem jedno – ta sowa będzie jednak żyła.]
***
Wzięła jedzeni, które przedtem kupiła i szybko zjadła śniadanie. Wzięła panier i pióro, uznała, że napisze list do Drako.
[Przedwczorajsze lody na śniadanko – mniam! I na dodatek w panierce.]
***
Proszę Drako pomórz mi.
[O borze, mi też dopomórz…]
***
Jutro wracam do Voldemorta. Zapytaj go czy mogę, przecież wiesz, jaki on jest. A no i właśnie mam teraz tyle lat, co ty dzięki Severusowi, Snap'owi, pamiętasz jak kiedyś przyszedł do nas? Było zabawnie, wtedy też objawiała się moja moc... Teraz mam grube ciemno rude włosy i zamiast niebieskich oczu mam orzechowe – ciekawe prawda??
[Bardzo ciekawe. Wynika z tego, że z wiekiem zmienia nam się kolor oczu. Locha też poczeka. Może w końcu zmienią jej się na różowe?]
***
- Ginny chciała od ciebie eliksir harygenowy – rzekł Albus.
[Eliksir z genami Harry’ego? Co to się dzieje, nawet czarodzieje eksperymentują genetycznie…]
***
- Za dziesięć minut będę musiał dodać twoją krew – powiedział Snape głosem pełnym podniecenia – to jak, do którego z domów chcesz należeć?
Na jego twarzy pojawił się wyraz nienawiści.
- Do, Slytherina, bo innego wyjścia nie ma – bąknęła cicho.
- A wiesz, że ja jestem tego domu opiekunem? – Zapytał Severus
- Tak, to ty – rzekła.
[Tak, to on.]
***
- To Rebus Lupin – powiedział, gdy przechodzili obok bladego mężczyzny.
[Rebus Lupin, Tomek Zagadka. Ech, tajemniczy czarodziejski świat…]
***
Ginny tkwiła w domu Voldemorta co było dość nudne.
[Voldi to w ogóle nudny facet jest.]
***
Ponoć Lucjusz latał, z, śmierciorzetcami bawiąc się jakimiś, mugolami.
[A Lucek to z kolei zabawowy typ.]
***
W tamtym roku szkolnym Moody był pod działaniem zaklęcia „Imperium”
[Imperium kontratakuje, a locha już nie mooooże….]
***
był zamknięty w kufrze przez parę miesięcy jego miejsce zajął młody Crouch, który stał się rośliną przez, dementorów.
[No co? I dementor może lubić zielarstwo.]
***
Drako, który nie wytrzymał wyłonił się spośród śmierciorzerców rzucił się na swego ojca. Ginny zrobiła to samo, co Voldemort krzyknęła Crucio. Tak jak przedtem cała świeciła i wisiała w powietrzu.
[Jakieś dziwne to Crucio. A la neon?]
***
Ciąg dalszy nastapi niechybnie. Ten blogasek to kopalnia kwików.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz