Dziękujemy Annoaoi za wyszukanie kolejnego blogaska :) Całość do wglądu tu:KLIK
Kiedy przechodziłam koło Ślizgonek jedna z nich Bellatrix (kuzyna Blacka ) podłożyła mi nogę upadłam i stoczyłam się po 6 stopniach schodów.
[Zawsze należy skrupulatnie liczyć schodki, spadając.]
***
On Lord Voldemort zabił rodziców Jamesa ... Potterowie ród czystej krwi , każdy w tej rodzinie był znakomitym czarodziejem , to było do przywidzenia.
[On Lord Voldemort zabił czystej krwi czarodziejów? Rzeczywiście - przywidzenia.]
***
Przechodząc obok lekko uchylonych drzwi na 2 piętrze,
,,usłyszałyśmy '' zupełnie przypadkiem rozmowę Dumbledora z Jonatanem Keldornem.
[Oni „rozmawiali”.]
***
Wyciągnęłam różdżkę skierowałam ją
w kierunku Blacka i szubko krzyknęłam Rictusempra . Żółty promień uderzył Blacka i odrzucił go silnie na ścianę z której spadły wszystkie obrazy . Black był nie przytomny i krew lała mu się z nosa.
[Blackowi krew idzie z nosa po Zniewalającej Łaskotce? Mięczak.]
***
Teraz właśnie wróciłam od profesora Fliwicka , był na mnie wściekły kazał mi zostać na przerwę Bożonarodzeniową w szkole i wysprzątać ją całą . Nigdy chyba tego nie zrobię , normalnie robi to chyba z tysiąc skrzatów !
[Oj, tak. Kiedyś próbowałam wyprzątać przerwę wielkanocną – katorżnicza praca.]
***
PaPa - Wyszłam i nawet nie napiłam się piwa ! Cholerny Remus ! NIENAWIDZE GO!!!!
[Pierwsze objawy alkoholizmu – agresja wobec bliskich, którzy utrudniają nam dostęp do alkoholu.]
***
Skierowałam się w stronę lasu , szłam dosyć długo . Po pewnym czasie usiadłam na jakimś kamyku i zaczęłam płakać.
[Bo kamyki są niewygodne do siedzenia. Nie radziłabym też siadać na żwirkach, muchomorach i innych drobiazgach.]
***
Obudziłam się ,na dworze panowała typowa lipcowa pogoda - padał deszcz i wiał silny wiatr .
[Rzeczywiście, typowo lipcowa.]
***
Przewróciłam się na drugi bok i ujżałam łużko Sylvie , swoją uwagę skupiłam na zielonej ( męskiej ) skarpetce, rozpoznałam ją od razu , należała do Lupina ...
[Oho! Coś się kroi…]
***
- A więc Remus zdołał uwieść Sylvie - pomyślałam i westchnęłam.
[Aha! Mówiłam! A to drań. A ta skarpetka nie lepsza.]
***
Teraz tak naprawdę tylko ja nie mam chłopaka , chłopaka i przyjaciół ( no chyba że pies z którym widuję się codziennie.)
[Codziennie? Uuu, to chyba coś poważnego.]
***
W ostatnich tygodniach straciłam wszystko, została mi tylko rodzina której nienawidzę .Nie mogłam dłużej patrzeć na ta skarpetkę.
[Błąd. Skarpetka też może stać się przyjacielem. A jeśli będziecie spotykać się codziennie, to kto wie…]
***
Poszłam w kierunku lasu gdzie zawsze spotykałam się z psem. Nie było go tam, dziwne...
[Dziwne… Czyli wystawił ją do wiatru. No cóż, pozostaje zawsze skarpetka.]
***
Zatrzymałam się przy Głównym Wejściu, i zaczęłam mówić do siebie :
- Bosze co ja zrobiłam.
[Borze… Kolejne bóstwo. Już nie Bór, ale Bosz!]
***
Po co ja mówiłam to wszystko temu psu !! Jaka ja jestem głupia...
[Psy to podłe szowinistyczne świ… No nie, bez przesady… Najpierw wyjawiasz takiemu sekrety, a potem puszcza cię taki kantem.]
***
Kiedy przechodziłam koło Ślizgonek jedna z nich Bellatrix (kuzyna Blacka ) podłożyła mi nogę upadłam i stoczyłam się po 6 stopniach schodów.
[Zawsze należy skrupulatnie liczyć schodki, spadając.]
***
On Lord Voldemort zabił rodziców Jamesa ... Potterowie ród czystej krwi , każdy w tej rodzinie był znakomitym czarodziejem , to było do przywidzenia.
[On Lord Voldemort zabił czystej krwi czarodziejów? Rzeczywiście - przywidzenia.]
***
Przechodząc obok lekko uchylonych drzwi na 2 piętrze,
,,usłyszałyśmy '' zupełnie przypadkiem rozmowę Dumbledora z Jonatanem Keldornem.
[Oni „rozmawiali”.]
***
Wyciągnęłam różdżkę skierowałam ją
w kierunku Blacka i szubko krzyknęłam Rictusempra . Żółty promień uderzył Blacka i odrzucił go silnie na ścianę z której spadły wszystkie obrazy . Black był nie przytomny i krew lała mu się z nosa.
[Blackowi krew idzie z nosa po Zniewalającej Łaskotce? Mięczak.]
***
Teraz właśnie wróciłam od profesora Fliwicka , był na mnie wściekły kazał mi zostać na przerwę Bożonarodzeniową w szkole i wysprzątać ją całą . Nigdy chyba tego nie zrobię , normalnie robi to chyba z tysiąc skrzatów !
[Oj, tak. Kiedyś próbowałam wyprzątać przerwę wielkanocną – katorżnicza praca.]
***
PaPa - Wyszłam i nawet nie napiłam się piwa ! Cholerny Remus ! NIENAWIDZE GO!!!!
[Pierwsze objawy alkoholizmu – agresja wobec bliskich, którzy utrudniają nam dostęp do alkoholu.]
***
Skierowałam się w stronę lasu , szłam dosyć długo . Po pewnym czasie usiadłam na jakimś kamyku i zaczęłam płakać.
[Bo kamyki są niewygodne do siedzenia. Nie radziłabym też siadać na żwirkach, muchomorach i innych drobiazgach.]
***
Obudziłam się ,na dworze panowała typowa lipcowa pogoda - padał deszcz i wiał silny wiatr .
[Rzeczywiście, typowo lipcowa.]
***
Przewróciłam się na drugi bok i ujżałam łużko Sylvie , swoją uwagę skupiłam na zielonej ( męskiej ) skarpetce, rozpoznałam ją od razu , należała do Lupina ...
[Oho! Coś się kroi…]
***
- A więc Remus zdołał uwieść Sylvie - pomyślałam i westchnęłam.
[Aha! Mówiłam! A to drań. A ta skarpetka nie lepsza.]
***
Teraz tak naprawdę tylko ja nie mam chłopaka , chłopaka i przyjaciół ( no chyba że pies z którym widuję się codziennie.)
[Codziennie? Uuu, to chyba coś poważnego.]
***
W ostatnich tygodniach straciłam wszystko, została mi tylko rodzina której nienawidzę .Nie mogłam dłużej patrzeć na ta skarpetkę.
[Błąd. Skarpetka też może stać się przyjacielem. A jeśli będziecie spotykać się codziennie, to kto wie…]
***
Poszłam w kierunku lasu gdzie zawsze spotykałam się z psem. Nie było go tam, dziwne...
[Dziwne… Czyli wystawił ją do wiatru. No cóż, pozostaje zawsze skarpetka.]
***
Zatrzymałam się przy Głównym Wejściu, i zaczęłam mówić do siebie :
- Bosze co ja zrobiłam.
[Borze… Kolejne bóstwo. Już nie Bór, ale Bosz!]
***
Po co ja mówiłam to wszystko temu psu !! Jaka ja jestem głupia...
[Psy to podłe szowinistyczne świ… No nie, bez przesady… Najpierw wyjawiasz takiemu sekrety, a potem puszcza cię taki kantem.]
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz