Locha Snejpa to blog legendarny. Znajdował się kiedyś pod adresem jan.mylog.pl, ale mylog ma/miał politykę recyclingowania domen, i po dłuższym braku oznak życia ze strony posiadacza bloga, kasował go i oddawał go we władanie innej osobie. Tak stało się z Lochą Snejpa, której małe fragmenty można teraz znaleźć tylko na forach i przypadkowych blogaskach. Przypomniało mi się o Losze niedawno, kiedy znajomy zamieścił na facebooku linka do potwornego tworu fanfico-podobnego o tematyce potterowskiej. Chciałam odpowiedzieć mu linkiem do Lochy, ale okazało się, że blog już nie istnieje.
Ale chwila! Istnieje przecież Internet Wayback Machine! Od jakiegoś czasu link do archiwum Lochy Snejpa krąży po Sieci, a ja w przypływie szaleństwa postanowiłam utworzyć ten mirror dla wszystkich tych, którym się nie chce albo nie potrafią.
Locha Snejpa była jednym z pierwszych blogów, które analizowały i komentowały fanowskie opowiadania ze świata Harry'ego Pottera, zamieszczane na różnych serwisach blogowych. Fanfiki (ang. fan-fiction) były zazwyczaj osadzone w czasie teraźniejszym, czyli podczas nauki Harry'ego i jego przyjaciół w Hogwarcie, albo w erze Huncwotów, czyli szkolnych czasach jego rodziców, Snape'a, Syriusza i Lupina. 98% tych opowiadań było opisami miłosnych podbojów głównej bohaterki, z którą utożsamiała się autorka bloga. (Polecam zapoznanie się z opisem zjawiska "Mary Sue".)

Miłego kwikania!

Psy, czy skarpetki? Czyli pochmurny lipiec w Hogwarcie >> 17 października 2005

Dziękujemy Annoaoi za wyszukanie kolejnego blogaska :) Całość do wglądu tu:KLIK 


Kiedy przechodziłam koło Ślizgonek jedna z nich Bellatrix (kuzyna Blacka ) podłożyła mi nogę upadłam i stoczyłam się po 6 stopniach schodów.
[Zawsze należy skrupulatnie liczyć schodki, spadając.]
***

On Lord Voldemort zabił rodziców Jamesa ... Potterowie ród czystej krwi , każdy w tej rodzinie był znakomitym czarodziejem , to było do przywidzenia.
[On Lord Voldemort zabił czystej krwi czarodziejów? Rzeczywiście - przywidzenia.]
***

Przechodząc obok lekko uchylonych drzwi na 2 piętrze,
,,usłyszałyśmy '' zupełnie przypadkiem rozmowę Dumbledora z Jonatanem Keldornem.
[Oni „rozmawiali”.]
***
Wyciągnęłam różdżkę skierowałam ją
w kierunku Blacka i szubko krzyknęłam Rictusempra . Żółty promień uderzył Blacka i odrzucił go silnie na ścianę z której spadły wszystkie obrazy . Black był nie przytomny i krew lała mu się z nosa.
[Blackowi krew idzie z nosa po Zniewalającej Łaskotce? Mięczak.]
***

Teraz właśnie wróciłam od profesora Fliwicka , był na mnie wściekły kazał mi zostać na przerwę Bożonarodzeniową w szkole i wysprzątać ją całą . Nigdy chyba tego nie zrobię , normalnie robi to chyba z tysiąc skrzatów !
[Oj, tak. Kiedyś próbowałam wyprzątać przerwę wielkanocną – katorżnicza praca.]
***

PaPa - Wyszłam i nawet nie napiłam się piwa ! Cholerny Remus ! NIENAWIDZE GO!!!!
[Pierwsze objawy alkoholizmu – agresja wobec bliskich, którzy utrudniają nam dostęp do alkoholu.]
***
Skierowałam się w stronę lasu , szłam dosyć długo . Po pewnym czasie usiadłam na jakimś kamyku i zaczęłam płakać.
[Bo kamyki są niewygodne do siedzenia. Nie radziłabym też siadać na żwirkach, muchomorach i innych drobiazgach.]
***
Obudziłam się ,na dworze panowała typowa lipcowa pogoda - padał deszcz i wiał silny wiatr .
[Rzeczywiście, typowo lipcowa.]
***
Przewróciłam się na drugi bok i ujżałam łużko Sylvie , swoją uwagę skupiłam na zielonej ( męskiej ) skarpetce, rozpoznałam ją od razu , należała do Lupina ...
[Oho! Coś się kroi…]
***

- A więc Remus zdołał uwieść Sylvie - pomyślałam i westchnęłam.
[Aha! Mówiłam! A to drań. A ta skarpetka nie lepsza.]
***

Teraz tak naprawdę tylko ja nie mam chłopaka , chłopaka i przyjaciół ( no chyba że pies z którym widuję się codziennie.)
[Codziennie? Uuu, to chyba coś poważnego.]
***

W ostatnich tygodniach straciłam wszystko, została mi tylko rodzina której nienawidzę .Nie mogłam dłużej patrzeć na ta skarpetkę.
[Błąd. Skarpetka też może stać się przyjacielem. A jeśli będziecie spotykać się codziennie, to kto wie…]
***

Poszłam w kierunku lasu gdzie zawsze spotykałam się z psem. Nie było go tam, dziwne...
[Dziwne… Czyli wystawił ją do wiatru. No cóż, pozostaje zawsze skarpetka.]
***

Zatrzymałam się przy Głównym Wejściu, i zaczęłam mówić do siebie :
- Bosze co ja zrobiłam.
[Borze… Kolejne bóstwo. Już nie Bór, ale Bosz!] 
***
Po co ja mówiłam to wszystko temu psu !! Jaka ja jestem głupia...
[Psy to podłe szowinistyczne świ… No nie, bez przesady… Najpierw wyjawiasz takiemu sekrety, a potem puszcza cię taki kantem.]
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz