Locha Snejpa to blog legendarny. Znajdował się kiedyś pod adresem jan.mylog.pl, ale mylog ma/miał politykę recyclingowania domen, i po dłuższym braku oznak życia ze strony posiadacza bloga, kasował go i oddawał go we władanie innej osobie. Tak stało się z Lochą Snejpa, której małe fragmenty można teraz znaleźć tylko na forach i przypadkowych blogaskach. Przypomniało mi się o Losze niedawno, kiedy znajomy zamieścił na facebooku linka do potwornego tworu fanfico-podobnego o tematyce potterowskiej. Chciałam odpowiedzieć mu linkiem do Lochy, ale okazało się, że blog już nie istnieje.
Ale chwila! Istnieje przecież Internet Wayback Machine! Od jakiegoś czasu link do archiwum Lochy Snejpa krąży po Sieci, a ja w przypływie szaleństwa postanowiłam utworzyć ten mirror dla wszystkich tych, którym się nie chce albo nie potrafią.
Locha Snejpa była jednym z pierwszych blogów, które analizowały i komentowały fanowskie opowiadania ze świata Harry'ego Pottera, zamieszczane na różnych serwisach blogowych. Fanfiki (ang. fan-fiction) były zazwyczaj osadzone w czasie teraźniejszym, czyli podczas nauki Harry'ego i jego przyjaciół w Hogwarcie, albo w erze Huncwotów, czyli szkolnych czasach jego rodziców, Snape'a, Syriusza i Lupina. 98% tych opowiadań było opisami miłosnych podbojów głównej bohaterki, z którą utożsamiała się autorka bloga. (Polecam zapoznanie się z opisem zjawiska "Mary Sue".)

Miłego kwikania!

Grobowy romans Hermiony. >> 21 stycznia 2007

Namiary na blogaska dostarczyła nam E.W.a
Blogasek jest tutaj.
A zanalizowała dla Was Locha Snejpa.



Przez czas kiedy oboje byli w Durmstrangu, trwał zażarty romans między nimi. Za każdym razem kiedy nadarzała się okazja kochali się ze sobą gorąco i czasami rozmawiali.
Wymielniali zdawkowe "cześć" i zaczynali się zażarcie kochać.

Kupiła sobie białą długą suknię z gołymi plecami.
Sukni cały czas było z tego powodu zimno.

-Odpoczywam. Przed nami wielki wieczór.-odpowiedziała poprawiając kitka i rozprostowując nogi. 
Kitek zamruczał błogo.

Miała ochotę podejść do Ślizgona i przytulić, ale nie umiała przełamać bariery. 
Zawsze można podłożyć ładunek wybuchowy.

Wiedziała że to zepsułoby wszystko co budowała przez tak długi czas. 
Zapewne. Wysadzenie spowodowałoby, że bariera ległaby w gruzach.

Brazowooka spojrzala na niego przestraszona i lekko rozdziawila w probie powiedzenia czegos swoje malinowe usta. 
Następnie wytrzeszczyła swoje błękitne oczęta i trząchnęła czekoladowo brązowymi kłakami.

-Co robisz...- spotala zmarnowanym glosem.
-Nie wiesz jak bardzo cie kocham... powiedzial rozzalonym glosem i ustal przy jakims pieknym ogromnym obrazem. 
Przed "Bitwą pod Grunwaldem" Matejki.

Otworzyl sie przed nimi bogato zdobiony pokoj. Na ktorym na srodku stalo wielkie zlote loze.
Podszedl do niego i delikatnie ją na nim polozyl. 
Na łóżku ze złota też wolałabym być kładziona delikatnie...

-Nie zostawie cie... nie mow tak, szepnela a w jej oku zablysla mala lezka, kropla ktora byla zapowiedzia jakiejs waznej decyzji. 
Łza podejmowała decyzję: spłynąć czy wrócić.

W srodku Hermiona ujżała przepiękny pierścionek.
-Ja... ja... zaczela sie jakac. 
- Ty... ty... - zaczął się tykać.

Zaczal ja coraz lapczywiej i glepiej piescic.
Może glebiej? Gleba. Robili to na ziemi.

Jej oddech byl coraz glebszy.
Glebisty.

Zaczal ja lekko dotykac w intymne miejsca. Ta dopiero po chwili zorientowala sie do czego to wszystko prowadzi. 
Mmm, za chwilę zakopią się w tej glebie żywcem - oto, do czego to prowadzi.

Zamknela oczy i czekala na to co mialo sie za chwile stac. 
Nie zamykaj, po co? Pod ziemią i tak jest ciemno.

Chlopak zas byl pewien ze jest taka spieta z powodu ze to jest jej pierwszy raz. Nie mial pretensji, nastepnym razem byl pewien ze bedzie juz lepiej. 
Nastepnym razem? O ile się stąd wygrzebią.

Raz kozie smierc, pomyslala lekko odchylajac jego glowa do tylu. podniosla sie i pocalowala go gleboko. 
Ziemia zazgrzytała im w zębach.

Chlopak paroma ruchami zdjal z siebie reszta ubran i zaczal calowac dziewczyne w brzuch.
Po chwili wrocil do ust lekko dotykajac ja swoim rozpalonym torsem. Czula jego twarda meskosc.
Na torsie? Hermiona/Mutant.

Hermiona uslyszawszy JEGO glos momentalnie zesztywniala.
Jak tors.

-Hermiono!! Szepnal zdziwiony chlopak. 
- Co?!!! - odszepnęła.

Masz mala jasna myszke w krztalcie serduszka na pachwinie prawda? Zapytal usmiechajac sie dziwnie. 
A pod pachą dużą ciemną, w kształcie mapy Włocławka.

Hermiona cofnela sie do tylu ze zdziwienia. 
A potem, nadal w szoku, zaczęła cofać się do przodu.

Odwrocila sie w poszukiwaniu ciala swojego chlopaka ale nikogo nie zastala tam. 
Bo Zabini całkiem już się pogrzebał.

-Hermiono... usłyszała jakiś głos. Odwróciła się ze siebie i nikogo nie ujżała.
-Hermiono! powtórzyło się wołanie. potrząsneła lekko głową i dopiero do niej dotarło, że to Zabini coś do niej chce powiedzieć. 
"Nie gap się, bierz łopatę i zaczynaj kopać! Długo tu nie wytrzymam."

-Tak...? co mówiłeś?
-Jeszcze nic nie powiedziałem słonko... Ale jak już ożyłaś to pytam dlaczego nic nie jesz? 
No proszę! Panna młoda ożyła, zanim zaczęła gnić.

-Wątpisz we mnie? -Syknęła składając ręce na piersi. 
- Wątpię - odsyczał, składając nogi na ramionach.

Wzdrygnęła się a na jej twarzy wykwitł szczery uśmiech. 
Za długo pod ziemią. Uśmiechy puściły korzenie.

Gryffonka szła ciemnym korytarzem w kierunku wyjścia. Była godzina 21-57…
Między godziną 21:00 a 57:00? No to szła 36 h.

Słychać było tylko hukanie sów i jakichś innych nocnych ptaków.
Słowiki huczały.

-Ty, Draco, nie bądź taki kozak. Odpowiedział brunet dotykając różdżką jego piersi.
Oho.

Reszta wieczoru minęła w ciszy.
Na pół wypili litrową łyski. Przez co później działy się dziwne rzeczy.
Draco nie mógł trafić do swojego grobu.

-Maria Delance… piękny perfum, szepnął a dziewczynę przeszedł dziwny dreszcz.
To nie perfum, to wód toaletowy.

Jej zdziwienie nie znało granic, ale o dziwo oddała mu pocałunek w porę pogłębiając go tym i sprawiając że z wrażenia zakręciło się jej w głowie.
Siedzieli tak jakiś czas na zmianę całując się i nabierając łapczywie powietrza.
Ziemia romantycznie osypywała się wokół nich...

-A co mnie ona obchodzi… odpowiedział opierając się lekko o ścianę.
W jego głosie brzmiała nutka podenerwowania, która całkiem niechcący wymknęła się z jego ust.
Tuż za nutką wypsnął się klucz wiolinowy.

Czuł dziwne zimno które biło od niej.
Poleż sobie trochę pod ziemią - zobaczymy, czy będziesz ciepły.

-Za trzy dni razem z Profesor McGonagall, Profesorem Snape’m, oraz Profesor Spruto, wyjedziecie na dwutygodniową wymianę uczniów.
Sprutą? Może niech ją z powrotem zszyją przed wyjazdem?

W końcu zjawili się wszyscy. Nauczyciele policzyli bagaże i po chwili cała grupa złapała się za ręce.
-No to lecimy- powiedziała McGonagall...
... vel Piotruś Pan.

Draco i Hermiona odprowadzili rodzeństwo do bramy i rozmawiali z nimi aż do momentu ich zniknięcia pod wpływem świstokliku. 
Potem sami zniknęli, pod wpływem wpadnięcia w świeżo wykopany grób.

No to Granger zostaliśmy sami. Zaśmiał się Ślizgon i powoli zaczął iść w kierunku szkoły. 
Po łopatę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz