Zanalizowała: Locha S.
***
…Z różdżki śmierciorzercy błysnęło zielone światło które pędziło wprost na moje serce. Myślałam że to koniec ale nagle zobaczyłam postać która zasłoniła mnie kiedy ostatnia głoska zaklęcia uderzyła wprost w niego.
[Uderzająca głoska. Koszmar. A co będzie, jak zaczną uderzać całe wyrazy?]
***
I poczułam muśnięcie tego okropnego zaklęcia straszny ból i pustkę staczałam się w nią coraz głębiej nic nie słyszałam tylko czułam ból
[Hmm. Ból to chyba dosyć dużo, a nie "tylko".]
***
-NIE!!!!!!! HARRY OBÓDŹ SIĘ-odwróciłam się Malfoy walczył z tym śmierciorzercą który zabij Harrego.
[Może Harry ubódł się? Zapewne różdżką.]
***
-Draco poczekaj- to było dziwne otworzyło się niebo a z niego spłynęła postać to była kobieta którą widziałam w albumie Harrego
-Poczekajcie nie zabierajcie go- Jej głos był taki łagodny była dokładnie taka jak na zdjęciu tylko teraz była otoczona światłem ono mnie bardzo oślepiało.
[Nie może być! Matka Borska?!]
***
Pochyliła się nad Harrym , wyciągnęła dłoń i dotknęła jego blizny była cała we krwi. Spływała mu po twarzy jego matka wytarła ją i przez chwile trzymała ręke na niej.
[Oho, Harry'emu otwierają się stygmaty.]
***
Minęło kilka minut blizna Harrego ,,napełniała” się światłem coraz bardziej i bardziej…W pewnej chwili wystrzeliło z niej światło zasłoniłam sobie ręką oczy ale i tak było bardzo silne tak silne ze przewróciło mnie.
[A nie mówiłam?]
***
-Harry ty żyjesz dzięki Bogu
[Dzięki Matce Borskiej raczej.]
***
-Spokojnie Potter zaraz zaniosę cię do zamku- Malfoy wziął Harrego na ręce albo mi się wydawało albo nie miał połowy blizny.
[Harry Potter i Blizna 1/2]
***
Mi nic nie jest mam tylko zdarta głowę kilka siniaków i jestem bardzo obolała reszta ma kilka złamań i nic poważnego.
[Taaak, zdarta głowa to rzeczywiście nic poważnego.]
***
Harry czuje się lepiej już wie że ma tylko połowę blizny
[Kto go brutalnie uświadomił?]
***
Jednak pani Pomfrey zdecydowała żeby Harry jeszcze kilka dni w skrzydle zanim do końca nie wydobrzeję.
[Ona wydobrzewa a on leży w skrzydle szpitalnym. Sprawiedliwy podział ról.]
***
Teraz siedzę obok niego na krześle patrzę jak śpi i zapisuje notatkę w pamiętniku.
[Brawo, Harry. Ciekawe, czy próbował też śpiąc latać na miotle .]
***
ale gdy rozsunęła się dziura zobaczyliśmy w niej McGonagall
[Minerwa w rozsuwającej się dziurze. Chciałabym to zobaczyć.]
***
-A panna Granger- McGonagall zmierzyła nas wzrokiem i zobaczyła że trzymamy się za ręce , i chyba błyszczyk mój na ustach Harrego.
[Mam nadzieję, że Harry nie robił sobie tego makijażu na śpiąco...]
***
-Dobrze pani profesor- powiedzieliśmy zgodnym hurkiem
[Szkoda, że nie hukiem. Byłoby weselej.]
***
-Nie panie Potter, wiem że jest pan jej przyjacielem (to słowo w jej głosie zabrzmiało dosyć niepewnie) nawet dość bliskim (oboje chwyciliśmy buraka) ale te egzaminy są ważne
[Puszczajcie tego buraka! Wolność dla roślin okopowych!]
***
Wstałam i założyłam na siebie turkusowa bluzkę na to jeansy i sztruksowa marynarkę.
[Jeansy na bluzkę? Takie po pachy, jak rozumiem?]
***
-Tak , Hermiono chwyć mnie za rękę- Złapałam Dumbledora za jego już starą i zmęczoną dłoń
[Biedna dłoń. Na dodatek wiemy, jak skończyła w VI tomie...]
***
wskazał mi moje miejsce na środku wściekło czerwonego pomieszczenia
[Rozwścieczone kolory. Może być groźnie.]
***
Sam pokój wprawiał w mdłości naprawdę myślałam że to zupełnie inaczej wygląda , ale cóż.
[W mdłości? Może to nie pokój, ale karuzela? Rozwścieczona oczywiście.]
***
Dyrektor usiadł na małym drewnianym krześle, które wyglądało jakby miało się zaraz rozkruszyć w samym rogu przyglądając się i marszcząc brwi.
[Tak jak myślałam. Groźny pokój i marszczące brwi meble. Ja bym uciekała.]
***
Impreza już się zaczęła, ale oczywiście ja jako największa spóźnialska przyszłam prawie ostatnia (zaraz po mnie przyturlał się Nevill)
[I znów ktoś tego biedaka transmutował w piłkę?]
***
Byłam ubrana w moją śliczną sukienkę bez ramiączek , i miałam mocny makijaż i długie kolczyki oraz ślicznego koka na włosach.
[Khmm. Może cocka? Ale na włosach?]
***
i nawet Nevill , który kompletnie nie umie tańczyć spytał się czy z nim zatańczę, lecz ja karygodnie odmówiłam
[Dobrze, że chociaż umie się sama ukarać.]
***
Łzy zaczęły same cisnąć mi się do oczu a nogi kierowały się do wyjścia…
[Nogi chodzące samoistnie. Czyżby sztuczne?]
***
Gdy wybiegłam z dormitorium, nie wiem czemu, ale całkiem wyszłam z Hogwartu i poszłam na błonia.
[ Całkiem wyszła? Mogła chociaż nogi zostawić.]
***
Biegłam jak opętana.
[Ooo, to też chciałabym zobaczyć.]
***
W pokoju wspólnym grała głośna muzyka wszyscy byli już nieźle upici. Nawet Nevil już kołysał się bardzo.
[Jak nie piłka, to kołyska. Biedak.]
***
Podeszłam do lusterka. Zobaczyłam w nim tylko brązowo włosą siedemnastolatkę.
[A kogo jeszcze chciała zobaczyć?]
***
-Harry się pyta czy Hermiona zejdzie.
[Zapewne kiedyś zejdzie, jak my wszyscy. Oby nie na śniadanie.]
***
odruchowo złapałam za różyczkę. Nagle psorka wyciągnęła swoją i krzyknęła:
-Expeliamus!
[Głupia. Mogła chwycić za tulipanka.]
***
i nagle we wszystkich szybach po kolei pojawiali się jakby spetryfikowani ludzie. Pierwszy był Wiktor Crum ,nie mogłam uwierzyć , potem pojawiła się Chang i tak dalej.
[Chętnie poznałabym tych "i tak dalej"...]
***
- AAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!HARRY NIE HARRY!!!!!!!!!
[No to Harry czy nie Harry?]
***
czułam kropelki potu no czole. Zanurzyłam twarz w dłoniach.
[Niezła powódź kropelek musiała być...]
***
W tej samej chwili do dormitorium weszła McGonagall.
-Panno Granger co się stało?-Wynurzyłam twarz
[Koniec nurkowania w dłoniach.]
***
-Wyjdźcie z tond , wszystkie!
[Z kond?]
***
,, Czarny Pan gotowy do wali! Niszczy brudną krew!”
[Do Walii? Może do balii? Proszek "Czarny Pan" wypierze brudną krew najlepiej.]
***
Podnisłam wzrok z pod gazety.
[W samą porę. Długo tam leżał. Od ostatniego nurkowania w dłoniach.]
***
-Dobra! Dziewczyny koniec gadania o budzie , chodźmy do Hagrida.- Ron założył ręce na nasze ramiona.
[A co z samobieżnymi nogami? Też można by je na coś założyć.]
***
Z daleka zobaczyłam kobietę wieszającą na małym balkoniku pranie. Od razu ją poznałam.
-Mama! – Kobieta natychmiast zeszła na dół , a ja pobiegłam do niej co sił w nogach.
[Od razu poznała własną matkę! No brawa.]
***
Kiedy wyszłam z objęć taty , koło mnie stali Ron i Ginny.
[Chyba przeoczyłam moment, gdy w te objęcia wchodziła.]
***
Za mną stał Potter i położył mi rękę na ramieniu. Zrozumiałam jego aluzję.
[Aluzja brzmi: "A potem założymy na siebie nogi".]
***
Tak , oczywiście- Nie wiedziałam co mam zrobić , więc pusto się uśmiechnęłam.
[Jak można pusto się uśmiechać? Nie lepiej uśmiechać się pełną gębą? Można ją zapełnić ręką, nogą lub dłonią.]
***
Przyjaciółka porwała list i z burakiem na twarzy wyszła prędko z Sali.
[Taaak. Coś słyszałam, że maseczka a la Lepper dobrze robi na cerę.]
***
Teraz zostałam tylko ja i Harry , oczywiście nie licząc tych wszystkich uczniów i nauczycieli.
[Wszyscy nauczyciele i uczniowie - drobiazg.]
***
-Tata nie żyję!
["Ale mogę jeszcze mówić!"]
***
-Hermiono! Zaczekaj.- Podszedł do mnie , położył swą dłoń na moje ramię. Dreszcz przeszedł mi po plecach , jak komar , który przygotowuję się do ataku , czułam że zaraz właśnie coś podobnego nastąpi.
[Atakujące komary. Chyba mnie to przerasta.]
***
Hermiono ja… kocham cię!- Nie chciałam płakać , lecz te słowa , wbiły się we mnie , tak jak komar swoim szpikulcem.
[Ahaa, żądło miłości jako to komarowe. Zaczynam rozumieć.]
***
Czarna postać była coraz bliżej nas , aż w końcu mogłam zobaczyć ją całą , zdjęła kaptur. Mogłam przysiąc że w tym momencie miałam odruch wymiotny. Miał trupią twarz, jego nos był podobny do nozdrzy świnki morskiej
[Cały Voldemort!]
***
Ja chce tylko JEGO!- I wskazał ostro palcem na Harrego. Machnął różyczką i przytwierdził go do jednej z bramek do Quidicza.
[Różyczką? Voldi jako Wróżka Kwiatowa o nozdrzach świnki morskiej. To jest coś!]
***
Na miejscu gdzie był kocioł , teraz stała , postać , może zjawa. Poznałam po rysach twarzy , że to kobieta. Jej szata delikatnie kołysała się , na morskim wietrze , a bujne loki przysłaniały jej twarz.
[Nie może być! Z morskich fal wyłania się Afrodyta! No, teraz to Voldiemu zwiędnie różyczka.]
***
Ron mieszka kilka ulic z tond z Lavender , niedawno się pobrali.
[No to z Tond, czy z Lavender? Ej, a może z Tonks?]
***
- No, więc tak, kapitanem drużyny Anglii jest James Cook.
[A szukającym Ferdynand Magellan.]
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz