Locha Snejpa to blog legendarny. Znajdował się kiedyś pod adresem jan.mylog.pl, ale mylog ma/miał politykę recyclingowania domen, i po dłuższym braku oznak życia ze strony posiadacza bloga, kasował go i oddawał go we władanie innej osobie. Tak stało się z Lochą Snejpa, której małe fragmenty można teraz znaleźć tylko na forach i przypadkowych blogaskach. Przypomniało mi się o Losze niedawno, kiedy znajomy zamieścił na facebooku linka do potwornego tworu fanfico-podobnego o tematyce potterowskiej. Chciałam odpowiedzieć mu linkiem do Lochy, ale okazało się, że blog już nie istnieje.
Ale chwila! Istnieje przecież Internet Wayback Machine! Od jakiegoś czasu link do archiwum Lochy Snejpa krąży po Sieci, a ja w przypływie szaleństwa postanowiłam utworzyć ten mirror dla wszystkich tych, którym się nie chce albo nie potrafią.
Locha Snejpa była jednym z pierwszych blogów, które analizowały i komentowały fanowskie opowiadania ze świata Harry'ego Pottera, zamieszczane na różnych serwisach blogowych. Fanfiki (ang. fan-fiction) były zazwyczaj osadzone w czasie teraźniejszym, czyli podczas nauki Harry'ego i jego przyjaciół w Hogwarcie, albo w erze Huncwotów, czyli szkolnych czasach jego rodziców, Snape'a, Syriusza i Lupina. 98% tych opowiadań było opisami miłosnych podbojów głównej bohaterki, z którą utożsamiała się autorka bloga. (Polecam zapoznanie się z opisem zjawiska "Mary Sue".)

Miłego kwikania!

Harry Potter i Matka Borska >> 3 marca 2006

Za nieświadomą pomoc przy tej analizie dziękuję chatowiczom, a zwłaszcza Toroj i Tiffonly ;) Blogasek znaleziony przez Kate64100, a dostępny TU
Zanalizowała: Locha S. 


***
…Z różdżki śmierciorzercy błysnęło zielone światło które pędziło wprost na moje serce. Myślałam że to koniec ale nagle zobaczyłam postać która zasłoniła mnie kiedy ostatnia głoska zaklęcia uderzyła wprost w niego.
[Uderzająca głoska. Koszmar. A co będzie, jak zaczną uderzać całe wyrazy?]

***
I poczułam muśnięcie tego okropnego zaklęcia straszny ból i pustkę staczałam się w nią coraz głębiej nic nie słyszałam tylko czułam ból
[Hmm. Ból to chyba dosyć dużo, a nie "tylko".]

***
-NIE!!!!!!! HARRY OBÓDŹ SIĘ-odwróciłam się Malfoy walczył z tym śmierciorzercą który zabij Harrego.
[Może Harry ubódł się? Zapewne różdżką.]

***
-Draco poczekaj- to było dziwne otworzyło się niebo a z niego spłynęła postać to była kobieta którą widziałam w albumie Harrego
-Poczekajcie nie zabierajcie go- Jej głos był taki łagodny była dokładnie taka jak na zdjęciu tylko teraz była otoczona światłem ono mnie bardzo oślepiało.
[Nie może być! Matka Borska?!]

***
Pochyliła się nad Harrym , wyciągnęła dłoń i dotknęła jego blizny była cała we krwi. Spływała mu po twarzy jego matka wytarła ją i przez chwile trzymała ręke na niej.
[Oho, Harry'emu otwierają się stygmaty.]

***
Minęło kilka minut blizna Harrego ,,napełniała” się światłem coraz bardziej i bardziej…W pewnej chwili wystrzeliło z niej światło zasłoniłam sobie ręką oczy ale i tak było bardzo silne tak silne ze przewróciło mnie.
[A nie mówiłam?]

***
-Harry ty żyjesz dzięki Bogu
[Dzięki Matce Borskiej raczej.]

***
-Spokojnie Potter zaraz zaniosę cię do zamku- Malfoy wziął Harrego na ręce albo mi się wydawało albo nie miał połowy blizny. 
[Harry Potter i Blizna 1/2]

***
Mi nic nie jest mam tylko zdarta głowę kilka siniaków i jestem bardzo obolała reszta ma kilka złamań i nic poważnego. 
[Taaak, zdarta głowa to rzeczywiście nic poważnego.]

***
Harry czuje się lepiej już wie że ma tylko połowę blizny
[Kto go brutalnie uświadomił?]

***
Jednak pani Pomfrey zdecydowała żeby Harry jeszcze kilka dni w skrzydle zanim do końca nie wydobrzeję.
[Ona wydobrzewa a on leży w skrzydle szpitalnym. Sprawiedliwy podział ról.]

***
Teraz siedzę obok niego na krześle patrzę jak śpi i zapisuje notatkę w pamiętniku. 
[Brawo, Harry. Ciekawe, czy próbował też śpiąc latać na miotle .]

***
ale gdy rozsunęła się dziura zobaczyliśmy w niej McGonagall 
[Minerwa w rozsuwającej się dziurze. Chciałabym to zobaczyć.]

***
-A panna Granger- McGonagall zmierzyła nas wzrokiem i zobaczyła że trzymamy się za ręce , i chyba błyszczyk mój na ustach Harrego.
[Mam nadzieję, że Harry nie robił sobie tego makijażu na śpiąco...]

***
-Dobrze pani profesor- powiedzieliśmy zgodnym hurkiem 
[Szkoda, że nie hukiem. Byłoby weselej.]

***
-Nie panie Potter, wiem że jest pan jej przyjacielem (to słowo w jej głosie zabrzmiało dosyć niepewnie) nawet dość bliskim (oboje chwyciliśmy buraka) ale te egzaminy są ważne
[Puszczajcie tego buraka! Wolność dla roślin okopowych!]

***
Wstałam i założyłam na siebie turkusowa bluzkę na to jeansy i sztruksowa marynarkę.
[Jeansy na bluzkę? Takie po pachy, jak rozumiem?]

***
-Tak , Hermiono chwyć mnie za rękę- Złapałam Dumbledora za jego już starą i zmęczoną dłoń
[Biedna dłoń. Na dodatek wiemy, jak skończyła w VI tomie...]

***
wskazał mi moje miejsce na środku wściekło czerwonego pomieszczenia
[Rozwścieczone kolory. Może być groźnie.]

***
Sam pokój wprawiał w mdłości naprawdę myślałam że to zupełnie inaczej wygląda , ale cóż.
[W mdłości? Może to nie pokój, ale karuzela? Rozwścieczona oczywiście.]

***
Dyrektor usiadł na małym drewnianym krześle, które wyglądało jakby miało się zaraz rozkruszyć w samym rogu przyglądając się i marszcząc brwi.
[Tak jak myślałam. Groźny pokój i marszczące brwi meble. Ja bym uciekała.]

***
Impreza już się zaczęła, ale oczywiście ja jako największa spóźnialska przyszłam prawie ostatnia (zaraz po mnie przyturlał się Nevill)
[I znów ktoś tego biedaka transmutował w piłkę?]

***
Byłam ubrana w moją śliczną sukienkę bez ramiączek , i miałam mocny makijaż i długie kolczyki oraz ślicznego koka na włosach.
[Khmm. Może cocka? Ale na włosach?]

***
i nawet Nevill , który kompletnie nie umie tańczyć spytał się czy z nim zatańczę, lecz ja karygodnie odmówiłam
[Dobrze, że chociaż umie się sama ukarać.]

***
Łzy zaczęły same cisnąć mi się do oczu a nogi kierowały się do wyjścia… 
[Nogi chodzące samoistnie. Czyżby sztuczne?]

***
Gdy wybiegłam z dormitorium, nie wiem czemu, ale całkiem wyszłam z Hogwartu i poszłam na błonia.
[ Całkiem wyszła? Mogła chociaż nogi zostawić.]

***
Biegłam jak opętana.
[Ooo, to też chciałabym zobaczyć.]

***
W pokoju wspólnym grała głośna muzyka wszyscy byli już nieźle upici. Nawet Nevil już kołysał się bardzo.
[Jak nie piłka, to kołyska. Biedak.]

***
Podeszłam do lusterka. Zobaczyłam w nim tylko brązowo włosą siedemnastolatkę.
[A kogo jeszcze chciała zobaczyć?]

***
-Harry się pyta czy Hermiona zejdzie.
[Zapewne kiedyś zejdzie, jak my wszyscy. Oby nie na śniadanie.]

***
odruchowo złapałam za różyczkę. Nagle psorka wyciągnęła swoją i krzyknęła:
-Expeliamus!
[Głupia. Mogła chwycić za tulipanka.]

***
i nagle we wszystkich szybach po kolei pojawiali się jakby spetryfikowani ludzie. Pierwszy był Wiktor Crum ,nie mogłam uwierzyć , potem pojawiła się Chang i tak dalej.
[Chętnie poznałabym tych "i tak dalej"...]

***
- AAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!HARRY NIE HARRY!!!!!!!!! 
[No to Harry czy nie Harry?]

***
czułam kropelki potu no czole. Zanurzyłam twarz w dłoniach. 
[Niezła powódź kropelek musiała być...]

***
W tej samej chwili do dormitorium weszła McGonagall.
-Panno Granger co się stało?-Wynurzyłam twarz
[Koniec nurkowania w dłoniach.]

***
-Wyjdźcie z tond , wszystkie!
[Z kond?]

***
,, Czarny Pan gotowy do wali! Niszczy brudną krew!”
[Do Walii? Może do balii? Proszek "Czarny Pan" wypierze brudną krew najlepiej.]

***
Podnisłam wzrok z pod gazety.
[W samą porę. Długo tam leżał. Od ostatniego nurkowania w dłoniach.]

***
-Dobra! Dziewczyny koniec gadania o budzie , chodźmy do Hagrida.- Ron założył ręce na nasze ramiona.
[A co z samobieżnymi nogami? Też można by je na coś założyć.]

***
Z daleka zobaczyłam kobietę wieszającą na małym balkoniku pranie. Od razu ją poznałam.
-Mama! – Kobieta natychmiast zeszła na dół , a ja pobiegłam do niej co sił w nogach. 
[Od razu poznała własną matkę! No brawa.]

***
Kiedy wyszłam z objęć taty , koło mnie stali Ron i Ginny. 
[Chyba przeoczyłam moment, gdy w te objęcia wchodziła.]

***
Za mną stał Potter i położył mi rękę na ramieniu. Zrozumiałam jego aluzję. 
[Aluzja brzmi: "A potem założymy na siebie nogi".]

***
Tak , oczywiście- Nie wiedziałam co mam zrobić , więc pusto się uśmiechnęłam. 
[Jak można pusto się uśmiechać? Nie lepiej uśmiechać się pełną gębą? Można ją zapełnić ręką, nogą lub dłonią.]

***
Przyjaciółka porwała list i z burakiem na twarzy wyszła prędko z Sali.
[Taaak. Coś słyszałam, że maseczka a la Lepper dobrze robi na cerę.]

***
Teraz zostałam tylko ja i Harry , oczywiście nie licząc tych wszystkich uczniów i nauczycieli. 
[Wszyscy nauczyciele i uczniowie - drobiazg.]

***
-Tata nie żyję! 
["Ale mogę jeszcze mówić!"]

***
-Hermiono! Zaczekaj.- Podszedł do mnie , położył swą dłoń na moje ramię. Dreszcz przeszedł mi po plecach , jak komar , który przygotowuję się do ataku , czułam że zaraz właśnie coś podobnego nastąpi. 
[Atakujące komary. Chyba mnie to przerasta.]

***
Hermiono ja… kocham cię!- Nie chciałam płakać , lecz te słowa , wbiły się we mnie , tak jak komar swoim szpikulcem. 
[Ahaa, żądło miłości jako to komarowe. Zaczynam rozumieć.]

***
Czarna postać była coraz bliżej nas , aż w końcu mogłam zobaczyć ją całą , zdjęła kaptur. Mogłam przysiąc że w tym momencie miałam odruch wymiotny. Miał trupią twarz, jego nos był podobny do nozdrzy świnki morskiej 
[Cały Voldemort!]

***
Ja chce tylko JEGO!- I wskazał ostro palcem na Harrego. Machnął różyczką i przytwierdził go do jednej z bramek do Quidicza.
[Różyczką? Voldi jako Wróżka Kwiatowa o nozdrzach świnki morskiej. To jest coś!]

***
Na miejscu gdzie był kocioł , teraz stała , postać , może zjawa. Poznałam po rysach twarzy , że to kobieta. Jej szata delikatnie kołysała się , na morskim wietrze , a bujne loki przysłaniały jej twarz.
[Nie może być! Z morskich fal wyłania się Afrodyta! No, teraz to Voldiemu zwiędnie różyczka.]

***
Ron mieszka kilka ulic z tond z Lavender , niedawno się pobrali. 
[No to z Tond, czy z Lavender? Ej, a może z Tonks?]

***
- No, więc tak, kapitanem drużyny Anglii jest James Cook.
[A szukającym Ferdynand Magellan.]

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz