Na początek OGŁOSZENIE: zwycięzca castingu na nowego analizatora zostanie ogłoszony po dniu 10. lipca, czyli po powrocie Loszka z urlopu. Czekajcie cierpliwie. Koniec ogłoszenia.
Dzisiejsza analiza jest nietypowa, bo nie nie dotyczy blogaska, ale fanficka. Mamy lato, wakacje, możemy odstąpić od sztywnych reguł.
Zanalizował (dawno temu): Loszek
***
Dochodziła północ
Mhruuu, dochodząca północ. To lubię.
Mężczyzna podniósł się z łóżka (z wielkim trudem, ponieważ kręciło mu się w głowie) i skierował się do łazienki. Oparł się o zlew i spojrzał na swoje odbicie, w dużym lustrze, które wisiało na ścianie. Na codzień, blada, zapadnięta twarz teraz była rozpalona do czerwoności.
- Co jest do cholery? - mruknął, sam do siebie, przykładając sobie ręke do czoła
Gdzie moja blizna?!
- Gorączka?! Nie to nie możliwe...Ale mnie suszy...
Mnie też.
Mężczyzna zgasił światło i zszedł na dół z zamiarem wypicia litra wody mineralnej.
Wody mineralnej? Cienias.
Co, jak i dlaczego.
No tak, najpierw go suszy, a potem pali, a na końcu zalewa (instrukcja przeciw pożarowa?)
Do kuchni wleciała brązowa sowa, ze świstkiem papieru, przywiązanym rzemykiem do nóżki. Odwiązał go i przeczytał:
Ja wiem, Severusie.
Mhruuu, ON wie!
Nie ulegało wątpliwości, że właśnie dostał wiadomość od Lorda Voldemorta.
"You have mail!"
Serce zaczeło mu szybciej bić i momentalnie oblał się zimnym potem.
Pamiętajcie, dzieci! Zawsze należy mieć ze soba wiaderko zimnego potu - tak na wszelki wypadek.
Voldemort zrobił pauzę i rozejrzał się po śmierciożercach, którzy z uwagą wsłuchiwali się w każde jego słowo. Po chwili ciągnął dalej.
"I co jest z tym pilotem! Pauza nie działa!"
Severus Snape, z mętlikiem w głowie, przechadzał się właśnie korytarzami Hogwartu, zmierzając do gabintu Dyrektora.
Dyrektor ma gabint? A może Gabi? Stary zboczeniec.
Stanął przed kamiennym przejściem i szepnął:
-Dobry wieczór Albusie.
-Aaaa to ty Severusie, witam cię. Właśnie się zastanawiałem komu zawdzięczam tak późną wizyte.
-Pan wybaczy, ale to nie może poczekać do rana.
-W porządku, spocznij Severusie, herbatki, kawy, cytrynowego dropsa?
Spocznij, Szeregowy Snape!
-Severusie, czy jest coś jeszcze o czym chciałbyś mi teraz powiedzieć?
No tak, ten jego laser w oczach...Przed nim nic nie da się ukryć.
Dumbledore - laserownik! Mhruuu
-Severusie zachowujesz się jak 5-letnie dziecko, którego matka nie kupiła mu paczki cukierków.
Biedny Sev...
Severus patrzył się tępo w swojego starszego przyjaciela. Wiedział, że nie może go zawieźć.
Severusowi zepsuł się samochód? No popatrz... biedny Albus, będzie musiał iść pieszo.
-To rozumiem. Jestem ci bardzo wdzięczny. Dobrze. A teraz mniej przyjemna rzecz...- Albus zamyślił sie na chwilę, lecz zaraz się ocknął - Myślę, że sprawa nie jest aż tak poważna (...)
Oj, jak bardzo się mylił...
Samochód tak naprawdę działał...
W środku, jak się okazało była złota kartka, a na niej napis:
Ja nadal wiem, Severusie.
On wie! On nadal wie! A co? Miał przestać wiedzieć?
-To jakaś paranoja! - powiedział Severus ze złością.
I tu się zgadzam.
Dzisiejsza analiza jest nietypowa, bo nie nie dotyczy blogaska, ale fanficka. Mamy lato, wakacje, możemy odstąpić od sztywnych reguł.
Zanalizował (dawno temu): Loszek
***
Dochodziła północ
Mhruuu, dochodząca północ. To lubię.
Mężczyzna podniósł się z łóżka (z wielkim trudem, ponieważ kręciło mu się w głowie) i skierował się do łazienki. Oparł się o zlew i spojrzał na swoje odbicie, w dużym lustrze, które wisiało na ścianie. Na codzień, blada, zapadnięta twarz teraz była rozpalona do czerwoności.
- Co jest do cholery? - mruknął, sam do siebie, przykładając sobie ręke do czoła
Gdzie moja blizna?!
- Gorączka?! Nie to nie możliwe...Ale mnie suszy...
Mnie też.
Mężczyzna zgasił światło i zszedł na dół z zamiarem wypicia litra wody mineralnej.
Wody mineralnej? Cienias.
Co, jak i dlaczego.
No tak, najpierw go suszy, a potem pali, a na końcu zalewa (instrukcja przeciw pożarowa?)
Do kuchni wleciała brązowa sowa, ze świstkiem papieru, przywiązanym rzemykiem do nóżki. Odwiązał go i przeczytał:
Ja wiem, Severusie.
Mhruuu, ON wie!
Nie ulegało wątpliwości, że właśnie dostał wiadomość od Lorda Voldemorta.
"You have mail!"
Serce zaczeło mu szybciej bić i momentalnie oblał się zimnym potem.
Pamiętajcie, dzieci! Zawsze należy mieć ze soba wiaderko zimnego potu - tak na wszelki wypadek.
Voldemort zrobił pauzę i rozejrzał się po śmierciożercach, którzy z uwagą wsłuchiwali się w każde jego słowo. Po chwili ciągnął dalej.
"I co jest z tym pilotem! Pauza nie działa!"
Severus Snape, z mętlikiem w głowie, przechadzał się właśnie korytarzami Hogwartu, zmierzając do gabintu Dyrektora.
Dyrektor ma gabint? A może Gabi? Stary zboczeniec.
Stanął przed kamiennym przejściem i szepnął:
-Dobry wieczór Albusie.
-Aaaa to ty Severusie, witam cię. Właśnie się zastanawiałem komu zawdzięczam tak późną wizyte.
-Pan wybaczy, ale to nie może poczekać do rana.
-W porządku, spocznij Severusie, herbatki, kawy, cytrynowego dropsa?
Spocznij, Szeregowy Snape!
-Severusie, czy jest coś jeszcze o czym chciałbyś mi teraz powiedzieć?
No tak, ten jego laser w oczach...Przed nim nic nie da się ukryć.
Dumbledore - laserownik! Mhruuu
-Severusie zachowujesz się jak 5-letnie dziecko, którego matka nie kupiła mu paczki cukierków.
Biedny Sev...
Severus patrzył się tępo w swojego starszego przyjaciela. Wiedział, że nie może go zawieźć.
Severusowi zepsuł się samochód? No popatrz... biedny Albus, będzie musiał iść pieszo.
-To rozumiem. Jestem ci bardzo wdzięczny. Dobrze. A teraz mniej przyjemna rzecz...- Albus zamyślił sie na chwilę, lecz zaraz się ocknął - Myślę, że sprawa nie jest aż tak poważna (...)
Oj, jak bardzo się mylił...
Samochód tak naprawdę działał...
W środku, jak się okazało była złota kartka, a na niej napis:
Ja nadal wiem, Severusie.
On wie! On nadal wie! A co? Miał przestać wiedzieć?
-To jakaś paranoja! - powiedział Severus ze złością.
I tu się zgadzam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz